Śmierć nastolatek w escape roomie. Rodzice przerywają milczenie. Oskarżają strażaków!

2020-09-29 10:22

Zbyt mało strażaków na miejscu akcji, nieudolnie przeprowadzona akcja gaśnicza - to tylko niektóre z zarzutów jakie stawiają rodzice pięciu dziewczynek, które zginęły w pożarze w koszalińskim escape roomie. Reportaż na temat rodziców i ich wątpliwości wyemitował program UWAGA! stacji TVN.

W poniedziałkowym programie UWAGA! rodzice krytykowali między innymi straży pożarnej. - Na miejscu nie było więcej niż 15 strażaków i to licząc wszystkich, którzy dojechali w dwóch turach. W pierwszej turze, jeżeli dobrze pamiętam, było ich bodajże ośmiu – powiedział w TVN ojciec Wiktorii. Inni rodzice podzielają jego zdanie. - Przyjeżdża ośmiu strażaków, gdzie pięciu zadysponowanych jest do obsługi sprzętu, a tak naprawdę ratuje trzech, może dwóch – mówi w programie UWAGA! Sławomir Wieczorek.

Jak podają reporterzy programu UWAGA! strażacy do uwięzionych dziewczynek dotarli po kilkunastu minutach. - Są słowa świadków, którzy mówią, że akcja była kompletnie nieudolna, że stojący z boku ludzie krzyczeli, żeby zaczęli się ruszać. Było mnóstwo możliwości dotarcia do dzieci, bardzo szybko. To nie był żaden labirynt, jak komunikowano w mediach. Wręcz przeciwnie, dziewczynki znajdowały się 2,7 metra od okna – powiedział w TVN UWAGA! ojciec Julki.

Dogaszanie pożaru szczecineckiej firmy OPAK

Ogień pojawił się w piątek, 4 stycznia 2019 roku, po godzinie 17:00 w trzykondygnacyjnym budynku mieszkalnym przy ul. Piłsudskiego w Koszalinie. To miała być świetna zabawa na cześć jednej z nastolatek, która obchodziła swoje urodziny. Koleżanki z jednej klasy (z gimnazjum nr 9 im. Noblistów Polskich) postanowiły zmierzyć się z szeregiem łamigłówek i podjąć wyzwanie wydostania się z escape roomu. Gdy przebywały zamknięte w środku, wybuchł pożar. Niestety nie udało się uratować piątki koleżanek. W wyniku tej tragedii życie straciły: Julia (której urodziny obchodzono), Amelia, Małgorzata, Karolina oraz Wiktoria.

Właściciel koszalińskiego escape roomu, Miłosz S. (28 l.) pozostaje w areszcie. W opinii śledczych, poza aresztem, podejrzany mógłby mataczyć. Miłoszowi S. za umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa pożaru w escape roomie oraz nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu osób grozi do 8 lat więzienia.​​ Tożsame zarzuty usłyszały babcia i matka 28-latka. Na pierwszą był zarejestrowany escape room, druga go współprowadziła. Zarzuty postawiono też pracownikowi, który został tymczasowo aresztowany.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki