Potrzebna jest pomoc

Norweg zabił Pamelę i porwał ich córkę?! Ojciec zamordowanej ujawnia, co się działo w ostatnich chwilach

2023-01-02 9:07

21 grudnia sąd rejonowy w Kopenhadze zgodził się na ekstradycję do Polski Norwega Ingebrigta G., któremu polskie organy ścigania zarzucają morderstwo swojej byłej partnerki Pameli Sz. i uprowadzenie ich wspólnej córki 5–letniej Mii. Do zbrodni doszło na terenie Oświęcimia. Mężczyzna jest już w Polsce. Ojciec zamordowanej Pameli zdecydował się zabrać głos i opowiedział nam o relacji swojej córki z Norwegiem i o ich ostatnich wspólnie spędzonych chwilach.

O tragicznej historii 5-letniej Mii polska opinia publiczna usłyszała na początku listopada tego roku. To właśnie wtedy, pan Marek odkrył w mieszkaniu w Oświęcimiu zwłoki swojej córki. Młoda kobieta została zamordowana, a jej 5–letnia córeczka, która przebywała z mamą w mieszkaniu – zniknęła. Mężczyzna zawiadomił policję. Funkcjonariusze uruchomili Child Alert i po kilku godzinach intensywnych poszukiwań odnaleźli Mię, na szczęście całą i zdrową, choć mocno przerażoną. Dziewczynka została uprowadzona przez biologicznego ojca, który zdaniem polskich śledczych, wcześniej zamordował jej mamę.

Morderstwo w Oświęcimiu. Ingebriht G. zabił Pamelę i porwał 5-letnią Mię

Ingebriht G. ( 25 l.) został zatrzymany na autostradzie w okolicach Kopenhagi. Duńscy funkcjonariusze dokonali jego zatrzymania na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania, wydanego przez sąd w Polsce. Mała Mia trafiła pod opiekę duńskich służb socjalnych. Dwa kolejne dni spędziła w ośrodku przejściowym dla dzieci, w towarzystwie obcych ludzi, których dodatkowo nie rozumiała. W tym czasie sąd w Polsce powierzył piecze nad małoletnią, jej dziadkowi i pan Marek, ojciec zamordowanej Pameli, mógł odebrać wnuczkę z Danii i zabrać do domu.

Nigdy nie sądziłem, że to, co się wydarzyło, mogłoby mieć miejsce, spodziewałem się wiele po tym człowieku, to jednak czego się dopuścił przeszło moje najstraszniejsze koszmary – mówi Marek, tata zamordowanej Pameli i dziadek Mii, który zgodził się porozmawiać z "Super Expressem" o tragedii, która spotkała jego rodzinę.

Przeczytaj koniecznie: Zabójstwo w Oświęcimiu. Sąsiedzi 26-letniej Pameli: To była przemiła dziewczyna

Pamelę wychowałem sam, była moim jedynym dzieckiem, oczkiem w głowie - wspomina dzieciństwo swojej córki Marek. -   Mieliśmy zawsze ze sobą dobry kontakt. Mieszkaliśmy w Oświęcimiu, stąd pochodzę, tutaj mamy rodzinę. Gdy Pamela miała 15 lat, postanowiłem wyjechać do Norwegii, by podreperować domowy budżet. Cały ciężar utrzymania córki spoczywał praktycznie na mnie, córka dorastała, potrzeby stawały się coraz większe. Nie było to łatwa decyzja, przez rok córka przyjeżdżała do mnie na ferie, długie weekendy i wakacje. Tak poznała ten piękny kraj i zakochała się w jego dzikiej przyrodzie. Ja także każdą wolną chwilę wykorzystywałem by przyjeżdżać do domu. Rok później, gdy Pamela skończyła w Polsce gimnazjum, wspólnie postanowiliśmy, że dalszą naukę będzie kontynuować w Norwegii. Zamieszkała znów ze mną i rozpoczęła naukę w szkole średniej w Bergen. Był to dla niej trudny czas, nowe środowisko, nowe zasady, nauka języka, nowy styl życia, niestety również alienacja ze strony miejscowych rówieśników. Wszystko zmieniło się gdy poznała Ingebrigta G. Od początku mieli się ku sobie, to była miłość. Wkrótce dowiedziałem się, że zostaną rodzicami i tak na świat przyszła moja ukochana wnuczka. Pamela kontynuowała naukę. Wraz ze swoim partnerem i ich córką zamieszkali w miasteczku studenckim. Zarówno ja, jak i rodzice jej partnera, pomagaliśmy w opiece nad wnuczką. Mieliśmy dobre relacje, można nawet powiedzieć, że przyjacielskie - opowiada Marek.

Wspólne życie Pameli, Ingebrigta i Mii w Norwegii

- Wnuczka chodziła do przedszkola. Niestety rzeczywistość szybko zweryfikowała relacje młodych. Wiedziałem, że córka jest rozczarowana tym, że jej partner jest niezaradny, nie ma stałej pracy, nie opiekuje się dzieckiem, jednym słowem, że nie dojrzał do roli ojca i głowy rodziny. Szybko wyszło na jaw, że na uwagi mojej córki reaguje agresywnie. To właśnie był powód jej decyzji o rozstaniu. Stało się to w 2019 roku. Po rozstaniu Pamela wraz z Mią nadal mieszkały w akademiku w Norwegii. Córka kontynuowała naukę, studiowała psychologię i bioinżynierię. Przez długi czas ojciec Mii ani nie zajmował się swoją córką, ani nie kontaktował się z nią. Pod koniec roku poważnie zachorowała babcia Pameli. Córka wraz z wnuczką przyleciały do Polski w odwiedziny, wtedy zaczęła dostawać pogróżki od Ingebrigta, który dowiedział się o jej wyjeździe. To spowodowało, że postanowiła nie wracać już do Norwegii. Zaczęła układać sobie życie w Polsce. Widziałem, że to była dla niej trudna decyzja, zostawiła wszystko co kochała przyjaciół, studia - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Marek.

Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią zdjęć poniżej.

- Często potem wspominała, że nie zdążyła zobaczyć tych pięknych miejsc o których marzyła. Dla mnie osobiście ta decyzja też była trudnym przeżyciem, znów miałem widywać córkę i maleństwo tylko sporadycznie. Pamela rozpoczęła w Polsce studia, zaczęła rozkręcać własny biznes. Mia poszła do przedszkola. Pomimo dzielącej nas odległości mieliśmy ze sobą bliski kontakt. W tym czasie ojciec Mii zgłosił w Norwegii na policji, rzekome uprowadzenie jego dziecka. Jednak norweskie służby szybko ustaliły fakty i sprawę umorzyły. Ze względu na brak kontaktu z dzieckiem Sąd zawiesił ojcu Mii prawa rodzicielskie. Z tego co wiem, Ingebrigt przez dwa lata pobytu Mii w Polsce nie próbował nawiązywać z nią kontaktu, nigdy jej też nie odwiedził – mówi pan Marek. 

Jak to się stało, że pod koniec października Norweg wraz ze swoja mamą pojawili się w Polsce?

Zabójstwo Pameli. Tego dnia mieli jechać na wspólną wycieczkę

Wnuczka miała już 5 lat i coraz częściej pytała o swojego tatę, Pamela postanowiła wznowić kontakt, chciała by córka poznała ojca, by miała obydwojga rodziców – wyjaśnia. – Nie byłem z tego zadowolony, pamiętam, co przeżywała moja córka przed wyjazdem z Norwegii, postanowiłem jednak uszanować jej decyzję. Do Polski ojciec Mii przyleciał wraz ze swoją matką, to była jej kolejna, chyba trzecia wizyta, po kilku dniach wróciła ona jednak do domu, Ingebright postanowił zostać jeszcze na tydzień. Pamiętam jego słowa - „Musiałem zostać jeszcze kilka dni, Mia tak bardzo prosiła, że nie miałem serca jej odmówić”. Nie niepokoiłem się tym, bo zauważyłem, że dobrze się czuli w swoim towarzystwie, wnuczka była szczęśliwa, powiem więcej, młodzi sprawiali wrażenie, jakby uczucie odżyło, według mnie nie było żadnych sygnałów do niepokoju czy jakiejś interwencji. Wiedziałem, że w tą sobotę, 5 listopada, mieli wspólnie jechać za miasto, na wycieczkę. Nie mogłem się do córki dodzwonić, podejrzewałem, że zostawiła telefon w samochodzie. Jednak gdy wciąż nie było z nią kontaktu wziąłem klucze i poszedłem do jej mieszkania – dodaje.

To właśnie wtedy pan Marek odkrył ciało córki w kałuży krwi. Ta chwila złamała jego życie, stracił jedyne dziecko, które kochał całym sercem.

Pamiętam, gdy wybrałem nr 112, głos utknął mi w gardle nie mogłem wydusić słowa – mówi.

Od tragedii minęły już dwa miesiące. Czas nie uleczył ran, i zapewne nigdy ich nie uleczy. Pan Marek musi teraz podołać zadaniu wychowania wnuczki, która mierzy się z traumą utraty mamy. Pamela była jej całym światem.

Mam 51 lat, a moja wnuczka 5 lat, mam nadzieję, że wystarczy mi czasu. Gdy samotnie wychowywałem córkę miałem 30 lat, miałem olbrzymie wsparcie i pomoc moich rodziców – mówi Pan Marek i dodaje: – Teraz to oni potrzebują pomocy, są już w sędziwym wieku. Po raz kolejny „zaczynam życie od nowa”. Wierzę jednak mocno, że nie zostanę w tym sam, wierzę, że tym razem mama Pameli stanie na wysokości zadania i zechce uczestniczyć w życiu wnuczki. Chciałbym by Mia utrzymywała kontakt z dziadkami z Norwegii, jak i z tamtejszą rodzina. Moja córka miała z nimi dobre relacje. Pomimo, że na dzień dzisiejszy, nie deklarują oni żadnej pomocy, żadnego wsparcia, myślę, że Mia powinna mieć z nimi kontakt, dla nich to również wielka tragedia. Muszę zabezpieczyć przyszłość Mii, bo nie wiem ile jeszcze pożyję, oprócz mnie nie ma nikogo przy sobie – wyznaje nam pan Marek. – Jest ze mną bardzo związana

Zbiórka pieniędzy dla 5-letniej Mii

Choć początkowo nie chciał nikogo prosić o pomoc, teraz zrozumiał, że nie ma wyjścia. Zwłaszcza, że przed nim potężne wydatki związane chociażby z obsługą prawną tutaj w Polsce jak i pomocą w uregulowaniem kwestii prawnych w Norwegii, a jest to istotne chociażby z tego względu, że w przyszłości, norweska rodzina Mii również mogłaby ubiegać się o opiekę nad nieletnią, a przecież dziecko praktycznie ich nie zna.

Z inicjatywy przyjaciół Pameli i rodziny powstał pomysł zorganizowania zbiórki poprzez portal Fundacji „Siepomaga.pl” , która ma na celu zabezpieczyć przyszłość Mii. Żadna kwota nie ukoi bólu dziewczynki ale może pomóc zabezpieczyć jej trudny start w dorosłość, a dla Pana Marka będzie jedną troską mniej w obliczu potwornej tragedii z którą teraz przyszło mu się zmierzyć. TUTAJ można wesprzeć zbiórkę dla Mii.

Child alert Mia. Zabójstwo w Oświęcimiu

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki