Mąż zabił żonę. Ciało wrzucił do jeziora

Asię odnaleziono po 24 latach. Jej mama długo walczyła o pochówek [Zdjęcia]

2022-12-24 7:00

Joanna zginęła z rąk męża. Do zbrodni doszło zaledwie kilka miesięcy po ich ślubie. Ciała młodej kobiety szukano 24 lata. Kiedy to się udało, wreszcie spełniła się wola mamy Asi. - W końcu będę mogła pochować swoją córeczkę - mówiła "Super Expressowi" pani Danuta. Odwiedziliśmy niedawno grób Asi, przy którym jak zawsze czuwała jej mama.

Poznanie, ślub i zabójstwo. To wszystko w 4 miesiące

Marek W. - jak ustalił podczas śledztwa Sąd Okręgowy w Olsztynie - poznał Joannę Gibner na dyskotece w maju 1996 r. Już kilka tygodni później doszło do zaręczyn. W sierpniu 1996 r. Joanna i Marek wzięli ślub. Wydawać by się mogło, że chwilę po ślubie młodzi małżonkowie będą cieszyć się swoim szczęściem. Tymczasem dzień po weselu Joanna poskarżyła się swojej matce, że w nocy doszło do awantury z Markiem W., w czasie której jej mąż bił ją, a nawet dusił ją za szyję oraz groził śmiercią, trzymając w ręku nóż. Ledwo odbył się ślub Joanny i Marka, a 23-letnia wówczas kobieta przyznała w rozmowie z matką, że jej małżeństwo to nieporozumienie i musi ten związek "unieważnić". Jak ustalili śledczy, już po zawarciu związku małżeńskiego Joanna spotkała się kilka razy z Andrzejem M. — swoim poprzednim chłopakiem, z którym widziała się m.in. w klubie, gdzie ten ówcześnie pracował jako ochroniarz.

We wrześniu 1996 r. doszło do kłótni pomiędzy małżonkami. W trakcie szarpaniny Marek W. przewrócił swoją żonę na wersalkę w pokoju i dusił oburącz za szyję tak długo, aż przestała dawać jakiekolwiek oznaki życia. Joanna próbowała się bronić, ale nawet drapanie paznokciami po szyi męża nie przerwało morderczego uścisku.

Zabójca Joanny i jego brat wrzucili ciało do jeziora

Kiedy Marek przekonał się, że Joanna nie żyje, wystraszył się tego, co zrobił. Próbował nawet udzielić pomocy żonie, ale było na to zbyt późno. W obawie przed konsekwencjami swojego czynu ukrył jej ciało w wersalce - w pojemniku na pościel - i posprzątał mieszkanie. Później razem ze swoim bratem postanowili zabrać zwłoki Joanny z mieszkania i pozbyć się ich. Wspólnie uznali, że najlepiej będzie zatopić zwłoki w pobliskim Jeziorze Dywickim, skąd 27 maja 2020 roku płetwonurkowie wyłowili ciało kobiety.

Policyjne poszukiwania Joanny W. nie przyniosły pożądanego efektu, a przez kolejne 7 lat jej mąż pozostawał bezkarny. Marek W. już pięć miesięcy od „zaginięcia” Joanny W. poznał i związał się z Emilią F., z którą następnie pozostawał w konkubinacie aż do chwili aresztowania. To właśnie Emilia F. złożyła zawiadomienie o popełnieniu przez Marka W. przestępstwa zabójstwa żony. Miał jej o tym powiedzieć sam Marek W.

Mąż Joanny najpierw przyznał się do zbrodni. Później zmienił zdanie

Marek W. i jego brat ostali zatrzymani 17 września 2003 r. Mąż Joanny w toku postępowania przygotowawczego przyznał się początkowo do popełnienia zarzuconego mu przestępstwa i złożył wyjaśnienia, szczegółowo odtwarzając przebieg całego zdarzenia. Wyjaśnił m.in., że feralnego dnia w wynajmowanym przez nich mieszkaniu pomiędzy nim a żoną doszło do kłótni, w trakcie której Joanna W. zaczęła go upokarzać. W rezultacie Marek W. wpadł w szał i udusił swoją żonę, choć jak zapewniał nie miał zamiaru jej zabić. W dalszym toku śledztwa Marek W. odwołał swoje wyjaśnienia, w których przyznał się do zabójstwa, podając, że zostały na nim wymuszone przez funkcjonariuszy policji, którzy mieli go bić i zastraszać.

Zabójca Joanny był poczytalny

Marka W. poddano nawet badaniom psychiatrycznym, które doprowadziły do stwierdzenia, że nie ujawnia on objawów choroby psychicznej, czy niedorozwoju umysłowego. Biegli rozpoznali u niego nieprawidłową osobowość, niedostatek uczuciowości wyższej, zaburzenia w sferze emocji oraz woli, obniżony wgląd we własną osobowość, obniżony krytycyzm, postawę aspołeczną oraz doraźne zaspokajanie swoich potrzeb nie zważając na konsekwencje.

15 lat więzienia dla mordercy, 2 lata dla jego brata

Sąd Okręgowy w Olsztynie 9 listopada 2006 uznał Marka W. za winnego popełnienia m.in. zbrodni zabójstwa swojej żony i skazał go za to na karę łączną 15 lat pozbawienia wolności. Tym samym wyrokiem na karę łączną 2 lat brat marka, który odpowiadał m.in. za to, że we wrześniu 1996 r. w Olsztynie i Dywitach utrudniał postępowanie karne pomagając sprawcy przestępstwa zabójstwa uniknąć odpowiedzialności karnej, zacierając ślady przestępstwa przez przewiezienie i utopienie zwłok tej kobiety w Jeziorze Dywickim.

Marek W. przed dokonaniem zabójstwa Joanny W. nigdy wcześniej nie był karany, co przy wymierzaniu mu kary sąd wziął pod uwagę jako okoliczność łagodzącą. Marek W. skończył odbywać karę we wrześniu 2018 r. Niedługo później zmarł.

Wiele lat po zabójstwa córki, pani Danuta doczekała się okazji na to, aby pochować córkę. Regularnie odwiedza jej grób. Tuż przed świętami nasz wysłannik udał się na cmentarz. Przy grobie Joanny nie mogło zabraknąć jej mamy. Zdjęcia z tego spotkania znajdziecie w poniższej galerii

Krzysztof Jackowski mówi o polityce w Polsce w roku 2023 roku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki