Joanna Gibner

i

Autor: Archiwum rodzinne

Zabił żonę kilka tygodni po ślubie. Ciało Joanny znaleziono w jeziorze po 24 latach. Ta zbrodnia wstrząsnęła Polską

2021-05-27 9:26

Joanna i Marek wzięli ślub po kilku miesiącach znajomości. Wydawało się, że przed młodymi długie i szczęśliwe życie. Kilka tygodni po zawarciu małżeństwa doszło do tragedii. Marek W. udusił swoją żonę, a następnie wraz z bratem zatopił ciało Joanny nad Jeziorem Dywickim pod Olsztynem (woj. warmińsko-mazurskie). Przez wiele lat zwłoki Joanny Gibner pozostawały na dnie jeziora. Dokładnie rok temu płetwonurkowie odkryli ciało kobiety, która została zamordowana 25 lat temu.

Joanna Gibner i Marek W. poznali się w maju. Ślub trzy miesiące później

Marek i Joanna poznali się dyskotece w Dywitach na początku maja 1996 roku. Już kilka tygodni później doszło do zaręczyn. Pod koniec sierpnia byli już małżeństwem. Joanna zamieszkała wraz z Markiem w wynajętym mieszkaniu przy ul. Partyzantów w Olsztynie.

Wydawać by się mogło, że chwilę po ślubie młodzi małżonkowie będą cieszyć się swoim szczęściem. Nie minęło kilka dni od wesela, kiedy Joanna poskarżyła się matce, że w nocy doszło do awantury z Markiem W., w czasie której jej mąż bił ją, a nawet dusił i groził śmiercią, trzymając w ręku nóż.

Joanna Gibner chciała unieważnić swój ślub z Markiem W. Jak ustalili śledczy, już po zawarciu związku małżeńskiego, młoda kobieta spotkała się kilka razy z Andrzejem M. — swoim poprzednim chłopakiem.

We wrześniu 1996 roku pomiędzy małżonkami do szarpaniny, w trakcie której Marek W. przewrócił swoją żonę na wersalkę w pokoju i dusił oburącz za szyję tak długo, aż przestała dawać jakiekolwiek oznaki życia. Joanna próbowała się bronić, ale nawet drapanie paznokciami po szyi męża nie przerwało morderczego uścisku.

Morderca ukrył ciało Joanny z pomocą brata

Kiedy Marek W. uświadomił sobie, że zabił żonę, wystraszył się tego, co zrobił. Próbował nawet udzielić pomocy kobiecie, ale było już za późno. W obawie przed konsekwencjami swojego czynu ukrył jej ciało w wersalce - w pojemniku na pościel - i posprzątał mieszkanie.

Następnie Marek W. udał się do domu swoich rodziców w Dywitach, gdzie o zabójstwie żony poinformował swego brata Arkadiusza W. Obaj bracia wspólnie ustalili, że zwłoki trzeba zabrać z mieszkania i ukryć. Wspólnie uznali, że najlepiej będzie zatopić zwłoki w pobliskim Jeziorze Dywickim, skąd 27 maja 2020 roku płetwonurkowie wyłowili ciało.

Marek W. sam zajął się przewiezieniem pożyczonym samochodem zwłok żony z mieszkania przy ul. Partyzantów do Dywit. Następnie wspólnie z Arkadiuszem W. przepakowali zwłoki do dużego, zapinanego na suwak worka. Worek ze zwłokami obciążyli złomem o małych gabarytach oraz cegłami i owinęli sznurkiem do wieszania bielizny.

Bracia zapakowali worek ze zwłokami do bagażnika należącego do ich rodziców samochodu i pojechali nad Jezioro Dywickie. Marek W. umieścił zwłoki w pontonie, po czym odpłynął w kierunku środka jeziora, gdzie je zatopił.

Mąż przyznał się do zabicia Joanny, ale zmienił zdanie

Po kilku latach śledztwa, w 2003 roku, Marek W. i jego brat Arkadiusz zostali zatrzymani. Mąż Joanny Gibner w toku postępowania przygotowawczego przyznał się początkowo do popełnienia zarzuconego mu przestępstwa zabójstwa Joanny W. i złożył wyjaśnienia, szczegółowo odtwarzając przebieg całego zdarzenia.

Wyjaśnił m.in., że feralnego dnia w wynajmowanym przez nich mieszkaniu pomiędzy nim a żoną doszło do kłótni, w trakcie której Joanna W. zaczęła go upokarzać. W rezultacie Marek W. wpadł w szał i udusił swoją żonę, choć jak zapewniał nie miał zamiaru jej zabić.

W dalszym toku śledztwa Marek W. odwołał swoje wyjaśnienia, w których przyznał się do zabójstwa, podając, że zostały na nim wymuszone przez funkcjonariuszy policji, którzy mieli go bić i zastraszać.

Zabójca Joanny Gibner był poczytalny

W toku postępowania przygotowawczego oskarżonego Marka W. poddano badaniom psychiatrycznym, które doprowadziły do stwierdzenia, że nie ujawnia on objawów choroby psychicznej.

Biegli rozpoznali u niego nieprawidłową osobowość, niedostatek uczuciowości wyższej, zaburzenia w sferze emocji oraz woli, obniżony wgląd we własną osobowość, obniżony krytycyzm, postawę aspołeczną oraz doraźne zaspokajanie swoich potrzeb nie zważając na konsekwencje.

W czasie czynów, o których popełnienie został oskarżony, Marek W. miał w pełni zachowaną zdolność rozpoznania ich znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem. Biegły psycholog stwierdził u Marka W. sprawność umysłową w granicach normy. Jak wynikało z opinii dysponował on sprawną pamięcią, dobrym intelektem, dość wysoką inteligencją oraz sprawną funkcją postrzegania.

15 lat więzienia dla mordercy, 2 lata dla jego brata

Sąd Okręgowy w Olsztynie w dniu 9 listopada 2006 wydał wyrok w sprawie, w którym uznał Marka W. za winnego popełnienia m.in. zbrodni zabójstwa swojej żony Joanny W. i skazał go za to na karę łączną 15 lat pozbawienia wolności. Tym samym wyrokiem na karę łączną 2 lat pozbawienia wolności został skazany Arkadiusz W.

Marek W. przed dokonaniem zabójstwa Joanny W. nigdy wcześniej nie był karany, co przy wymierzaniu mu kary sąd wziął pod uwagę jako okoliczność łagodzącą. Marek W. skończył odbywać karę we wrześniu 2018 r. Zmarł w lutym ubiegłego roku.

Te gwiazdy straciły wcześnie swoje mamy. Oto ich groby

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki