prokurator, policjant,

i

Autor: pixabay.com/zdjęcie poglądowe Olsztyn: Przestępstwo idealne? Jednak nie istnieje. Ale policjant z Olsztyna był blisko

Napad doskonały?! Policjant Piotr był blisko. Zdecydowały szczegóły!

2021-10-07 20:02

Zbrodnia doskonała, nie tylko ta przeciw życiu, od lat rozbudza fantazję; zarówno przestępców, jak prokuratorów. I choć większość zgadza się, że nie istnieje, czasami ktoś ociera się o plan doskonały. Tak było w przypadku Piotra K., wysoko postawionego policjanta z Olsztyna. Razem z kolegami okradł kantor zgarniając ponad 2,5 miliona złotych. Ale wpadł, a sąd właśnie wydał wyrok.

Proces byłego policjanta z Olsztyna i jego kompanów ruszył w marcu br. i z miejsca wzbudził sensację. Oto były policjant - zastępca naczelnika wydziału ds. przestępczości przeciwko życiu i mieniu w olsztyńskiej komendzie miejskiej policji - Piotr K. zbliżył się do "napadu doskonałego". Mężczyzna zdjął policyjny mundur i przez rok planował skok minimalizujący ryzyko wpadki do zera. Było naprawdę blisko! Znamy szczegóły planu i ostateczny wyrok sądu - policjant spędzi w więzieniu 6 lat.

Zobacz więcej: Olsztyn. Policjant przygotował "napad doskonały". Wkrótce wyrok w głośnej sprawie

Olsztyn. Napad nie do końca idealny i długi wyrok. Jak były policjant obrabował kantor?

Był 2019 rok, sobota 21 września, chwilę po 22.00. Do napadu przygotowywali się przez rok, we czwórkę: policjant (Piotr K.), jego brat (Paweł K.), inny policjant (Piotr F.) i kolega (Marusz W.). Plan - z założenia doskonały - obmyślił właśnie Piotr K., zastępca naczelnika z olsztyńskiej komendy. Kiedy stracił pracę w policji (w tle jest inna afera związana z przemocą na komisariacie), zatrudnił się w firmie ochroniarskiej. Chcieli obrabować kantor w samym sercu Olsztyna - nieopodal Prokuratury Okręgowej i jednej z komend policji. Mimo sąsiedztwa tych instytucji, były policjant wybrał miejsce bardzo skrupulatnie - wokół są stare kamienice, których podwórka nie są objęte monitoringiem miejskich kamer. Tymi podwórkami niemal niepostrzeżenie można pokonać kilka ulic w centrum miasta.

Jeden z oskarżonych pracował w kantorze, więc był ważnym elementem układanki. Przydzielono mu kilka zadań: miał pilnować, kiedy w kantorze są pełne sejfy i jakie kody je otwierają, a do tego poznać kod dezaktywujący alarm. Wyzwaniem było dorobienie ogromnego pęku kluczy do kantoru, a tymi dysponowała... koleżanka z pracy. Kobieta skrzętnie ich pilnowała, więc z pomocą pojawił się nasz policjant. Najpierw zaprzyjaźnił się z pracownicą kantoru, a następnie zapraszał ją np. na kawę. W tym czasie pracownik kantoru dorabiał klucze w najbliższych punktach ślusarskich.

Czytaj więcej: Napad na kantor w Olsztynie. "Mózgiem" gangu były policjant! Proces bez udziału mediów

Koniec procesu 17-letniego mordercy.

Mężczyźni - zwłaszcza policjanci - znali procedury, jakimi rządzą się organy ścigania. Wiedzieli, że kwestia posiadanych kluczy będzie przedmiotem dochodzenia, bo przecież nie chcieli włamywać się wyważając drzwi, czy okna, a po prostu przekręcić w zamku klucz. Właśnie dlatego - zaraz po dokonaniu napadu - naprowadzali trop policjantów na pracownicę kantora. Policja nie zdradza tu szczegółów.

Kilka godzin przed samym napadem do byłego policjanta, teraz ochroniarza, przyjechał pracownik kantoru. Kamery nagrały, jak wjechał do jego garażu, następnie obaj panowie, którzy rzekomo mieli naprawiać zepsute auto, poszli do sklepu po piwo - zapłacili kartą, by ich transakcja się zarejestrowała i w razie podejrzeń dała im alibi. Kamery nagrały też, że wkrótce dołączył do nich brat byłego policjanta, który na stacji benzynowej kupił im hot-dogi - także zapłacił kartą. Miejski monitoring nagrał, jak mężczyzna przywiózł przekąski i wrócił do domu. Tyle tylko, że wracając zajechał... w pobliże kantoru, co zupełnie było nie po drodze.

Według ustaleń śledczych były policjant i pracownik kantoru ukryli się w podwórku. Poczekali tam do zmroku, a później ruszyli do kantoru pewnym krokiem - kryli się w mroku nocy i braku neonów ulicznych, które wcześniej uszkodzili! Kluczem otworzyli roletę antywłamaniową i drzwi, a następnie dezaktywowali kod alarmu. Pomylili się wklepując kod, ale nie spanikowali - zadzwonili do firmy ochroniarskiej (tej samej, w której zatrudnił się mózg napadu) i podali kod znany tylko właścicielom kantoru i ochronie, i podając się za właściciela, zapewnili, że wszystko jest w porządku.

Po wejściu do kantoru zabrali rejestrator nagrań z kamer. Następnie otworzyli sejf i zabrali z niego pieniądze. Próbowali otworzyć kolejny, ale im się nie udawało. Zeszło im na to za dużo czasu i w kantorze włączył się alarm napadowy. Rabusie ponownie zadzwonili do firmy ochroniarskiej i zapewniali, że wszystko jest w porządku. W tym czasie inny pracownik tej firmy zadzwonił do prawdziwego właściciela kantoru. Ten od razu zorientował się, że doszło do napadu. Na miejsce natychmiast przybyła policja i właściciel kantoru, który wezwał pracowników. W tym tego, który go obrabował!

Mężczyźni z torbą pełną pieniędzy uciekli podwórkami, na jednym z nich czekał na nich kolega, który zawiózł wszystkich z łupem do domu byłego policjanta. Tam pracownik kantoru przebrał się i wrócił na miejsce przestępstwa wzywany przez szefa. Od razu został przesłuchany i zabezpieczono mu telefon. Potem robiono to jeszcze kilka razy. W samym kantorze nie zostawili żadnych śladów. Po 3 miesiącach uznali, że przeprowadzili napad doskonały - zaczęli wtedy wydawać pieniądze kupując m.in. luksusowe auta i markowe ubrania.

Dochodzenie trwało 9 miesięcy, prokuratorzy i śledczy zachodzili w głowę, żeby ustalić szczegóły planu, który właśnie poznaliście. Sprawa wydała się, gdy biegłemu informatyki śledczej udało się odzyskać zawartość telefonów komórkowych mężczyzn zaangażowanych w napad. Gdy policjanci zatrzymywali byłego naczelnika, w bagażniku jego auta w workach znaleziono 400 tys. zł.

Wyrok za "napad doskonały". Długi?

Sąd skazał byłego naczelnika i jego głównego pomocnika Piotr F. na 6 lat więzienia, a kolegę, którego rola polegała na byciu kierowcą na 4 lata. Brat naczelnika Paweł K.-R. otrzymał karę 11 miesięcy więzienia, ponieważ w śledztwie poszedł na współpracę z organami ścigania i ujawnił nieznane śledczym kwestie. W związku z tym skorzystał z nadzwyczajnego złagodzenia kary. Tylko Piotr F. przyszedł na uzasadnienie wyroku, pozostali nie pojawili się na sali rozpraw.

Zarówno prokurator Izabela Politewicz, jak i pełnomocnicy oskarżonych, zapowiedzieli, że wystąpią o uzasadnienie wyroku i gdy je poznają, zdecydują o ewentualnej apelacji. Uzasadniając wyrok sędzia Mirella Sprawka podkreśliła, że oskarżeni planując i przeprowadzając napad wykorzystali wiedzę, którą wynieśli z pracy w policji.

Sonda
Padłeś kiedyś ofiarą napaści lub kradzieży?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki