Bocian ulubieńcem wsi. Historia Krutka jak materiał na film
Historia Krutka to gotowy materiał na film. W Krutyni jest ulubieńcem. Gdy tylko Krutek wylatuje do ciepłych krajów, mieszkańcy tej mazurskiej wsi już za nim tęsknią. Dla ludzi z Krutyni powrót ukochanego bociana to symbol nadejścia wiosny. Bocian Krutek trafił jako pisklę do Ośrodka Okresowej Rehabilitacji Bocianów w Krutyni w 2014 roku z okolic Kętrzyna. Został tu odchowany, zaobrączkowany i wypuszczony na wolność. Kilka miesięcy temu zanosiło się na to, że ich pupil nie powróci z zimowych wojaży.
Dramatyczna podróż z Afryki na Mazury
Jego podróż do ciepłych krajów rozpoczęła się w sierpniu. Kontakt z bocianem został "zerwany" 27 października na granicy Egiptu z Sudanem. Mieszkańcy Krutyni obawiali się najgorszego, ale 8 marca "przerwa w nadawaniu" dobiegła końca. Krutek odnalazł się w Turcji. Od tamtej pory stopniowo przybliżał się do Polski i ukochanej Krutyni. Wrócił do domu pod koniec marca, kilka tygodni później niż zwykle. Tym większa była radość z wyczekiwanego klekotu w bocianim gnieździe.
Myślałam, że już nie wróci, że zginął gdzieś w Afryce albo padł ofiarą kłusowników. Wyszłam na ganek i… aż mi serce stanęło. Stał dumnie na gnieździe, zaklekotał jak zawsze. Płakałam jak bóbr.
– mówiła w rozmowie z "Super Expressem" jedna z mieszkanek Krutyni tuż po powrocie uwielbianego bociana.
Kiedyś samotnik, dziś - troskliwy ojciec małych bocianów
Dziś Krutek to nie tylko bocian-celebryta znany z łamów „Super Expressu”. To także pełnoetatowy tata czwórki świeżo wyklutych piskląt. A jego styl ojcostwa? Godny reportażu. Gdy pani Krutkowa wylatuje na zakupy (czytaj: żaby i rybki), on zostaje w gnieździe jak generał na warcie. Ogrzewa młode własnym ciałem, osłania przed tegorocznym wyjątkowym majowym chłodem, karmi, poi, poprawia wyściółkę. Do tego nie spuszcza oka z nieba – a nuż jakiś drapieżnik się zakręci. Krótko mówiąc - bocian na medal.
To nie bajka – to życie na gałęzi, kilka metrów nad ziemią. A Krutek spisuje się na medal. Z bociana, który wzbudzał litość, bo rok w rok siedział samotnie, stał się symbolem nadziei i siły. Samiec, który – dosłownie i w przenośni - wrócił z daleka i pokazał, że warto czekać.
Krutek nie odcina kuponów od sławy. On ją buduje na nowo. Dzień po dniu, na cienkich nóżkach, z dziobem pełnym troski i skrzydłami, które dziś są nie tylko do latania – ale do osłaniania najmniejszych.
Zaczynał jako zaginiony, wrócił jako ojciec. I to jaki! Krutek – legenda z Krutyni, która właśnie pisze swój najpiękniejszy rozdział.