Tragedia nad jeziorem Ośno. "Zasady bezpieczeństwa zostały złamane"
Do zdarzenia doszło po północy, 24 lipca, niedaleko Wolsztyna. Marek G., 21-letni dowódca drużyny harcerskiej z Dolnego Śląska, wydał 15-letniemu Dominikowi polecenie przepłynięcia jeziora Ośno w mundurze i butach, bez asekurowania harcerza z łodzi. Chłopak na drugim brzegu miał rozpalić ognisko. Wszystko po to, by zdobyć stopień ćwika. Skrajna nieodpowiedzialność skończyła się tragedią. Nastolatek zniknął pod taflą wody. Sekcja zwłok wykazała utonięcie jako bezpośrednią przyczynę śmierci.
- Nie stwierdzono obrażeń, które wskazywałyby na udział osób trzecich - mówi Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Zarzuty usłyszał też 19-letni Igor K., ratownik, który dopuścił do tej sytuacji. Obaj podejrzani są o nieumyślne spowodowanie śmierci nastolatka, a także narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
- Zasady bezpieczeństwa zostały złamane - mówi kategorycznie prok. Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Ekspert od bezpieczeństwa mówi o "skrajnym ryzyku"
Prof. Paweł Szmitkowski z Instytutu Nauk o Bezpieczeństwie Uniwersytetu w Siedlcach zauważa, że już samo pływanie w ubraniu jest niebezpieczne.
- A już pływanie w butach jest skrajnie ryzykowne - mówi "Super Expressowi" ekspert.
Buty zwiększają opór w wodzie, co utrudnia ruchy i sprawia, że pływanie staje się bardziej męczące. Poza tym ciężkie, przesiąknięte wodą obuwie obciążają nogi i zaburzają równowagę i rytm ruchów.
- Buty zawsze należy zdjąć - mówi profesor.
Prof. Szmitkowski zauważa też, że istotne mogły być kwestie psychologiczne.
- Nocna pora, brak asekuracji mogły spowodować, że ten młody człowiek spanikował - dodaje.
Dodatkowo - jak przypomina ekspert - próby polegające na pływaniu w odzieży i obuwiu odbywają się czasem w ramach testów SERE, które jednak dedykowane są wojskowym i dotyczą przetrwania w skrajnych warunkach.
Tymczasem rodzice harcerzy ZHR domagają się, by wprowadzono zakaz prób wodnych i by młode osoby nie były opiekunami harcerzy.
- Odpowiedzialność leży od samego początku na autorach wymagań, którzy wymyślili takie stopnie trudności, że zawodowi żołnierze, strażacy, płetwonurkowie mieliby problem. Zróbcie pilny audyt wszelkich procedur, by nie zaprzepaścić tak wspaniałej inicjatywy, jaką jest harcerstwo - grzmią rodzice.