Danylo przeżył koszmar

Tata skatowanego Danylo ma jedno marzenie. "Chciałbym, żeby ktoś dał mi nadzieję"

2023-11-09 19:40

Malutki Danylo ma obecnie 3,5 roku. W swoim krótkim życiu przeszedł ogromna gehennę. Co gorsza stało się tak za sprawą swojej matki i jej konkubenta. Chłopiec był w okrutny sposób gwałcony, katowany i przypalany papierosami. Matka dziecka, 23-letnia Oksana P. i jej 26-letni konkubent Vitalij S. przebywają w areszcie. Biologiczny tata chłopca Vadym Panasiuk (26l) jest zrozpaczony. Marzy, aby zobaczyć swojego synka uśmiechniętego i bawić się z nim jak wcześniej. Niestety to może okazać się niemożliwe...

Matka i jej partner zgotowali piekło malutkiemu Danylo

Dramat malutkiego Danyla wstrząsnął całą Polską. 23-letnia Oksana P. i jej 26-letni partner Vitalij S., obywatele Ukrainy mieszkający w Polsce, są podejrzani o usiłowanie zabójstwa małoletniego synka kobiety - obecnie 3,5-letniego Danyla P. Ponadto odpowiedzą za zgwałcenie dziecka ze szczególnym okrucieństwem oraz znęcaniem się nad "osobą nieporadną z uwagi na wiek" ze szczególnym okrucieństwem.

Chłopczyk przeżył niewyobrażalny horror. Matka i jej konkubent zostali przebadani przez biegłych sądowych w Krakowie. – Biegły uznał, że Vitalij S. ma zaburzenia preferencji seksualnych, zaś u podejrzanej biegły nie stwierdził tego typu zaburzeń – przekazał prokurator Andrzej Dubiel, rzecznik tarnobrzeskiej prokuratury. Natomiast biegli psychiatrzy i psycholog w przesłanej wcześniej do prokuratury opinii uznali, że podejrzani są poczytalni i mogą uczestniczyć w czynnościach postępowania przygotowawczego i stawać przed sądem oraz, że mogą odbywać karę pozbawienia wolności w warunkach zakładu karnego.

Historia małego Danyla wstrząsnęła opinią publiczną na początku października 2022 roku. Jego stan wskazywał, że maluch od dłuższego czasu był katowany, wielokrotnie gwałcony, przypalany papierosami przez najbliższych, tj. matkę i jej partnera. 5 października 2022 r., po południu, konkubent matki zawiózł taksówką będące w stanie krytycznym dziecko do szpitala w Stalowej Woli. Później dziecko przetransportowano do szpitala w Rzeszowie. Lekarze widząc stan malca, powiadomili policję. Para została zatrzymana jeszcze tego samego dnia. W chwili zatrzymania oboje byli trzeźwi. Następnie oboje usłyszeli zarzuty i decyzją sądu, na wniosek prokuratury, trafili do aresztów, gdzie nadal przebywają.

Danylo wraz z matką i jej konkubentem mieszkali w wynajmowanym mieszkaniu w Stalowej Woli. Przeprowadzone w szpitalu w Rzeszowie badania wykazały u chłopczyka krwiaka przymózgowego. Danylo przeszedł operację neurochirurgiczną. Został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej, ale z malcem, ze względu na jego liczne urazy m.in. głowy, nie było żadnego kontaktu. Zdaniem lekarzy dziecko najprawdopodobniej zostanie z dużą niepełnosprawnością.

Pani Beata poruszona losem malutkiego Danylo

Historia malutkiego Danyło ogromnie poruszona była Pani Beata Misiewska, która stwierdziła, że musi pomóc dziecku. Jest zupełnie obcą osobą, która zechciała wyciągnąć rękę do katowanego dziecka. Zapragnęła wykonać dla niego specjalistyczne konsultacje z lekarzami w Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie załatwiła chłopcu konsultacje u najlepszego lekarza. Ta odbyła się na podstawie przesłanych dokumentów medycznych. Niestety, jak twierdzi w Rzeszowie napotkała na ogromny opór. Najpierw bardzo ciężko było się jej skontaktować z opiekunem Danylo. Teraz jest nim jego prawowity ojciec - Vadym Panasiuk, który ogromnie ucieszył się, że ktoś bezinteresownie chce mu pomóc. Upoważnił Panią Beatę do reprezentowania go w sprawach medycznych synka, bo barierą też jest język, a chłopiec jest w stanie wegetatywnym. Nie ma z nim kontaktu, ma ubytek powłok czaszki, korzysta z rurki tracheostomijnej. Chociaż sam oddycha, wymaga odsysania i jest odżywiany pozajelitowo. Przez agresję matki Danylo i jej partnera dziecko tylko leży. Nie rozmawia, nie porusza się. 

- Lekarz w rzeszowskim hospicjum uważa, że Danylo ma wszytko, co potrzeba, a jego leczenie jest już zakończone i nic nie można więcej zrobić dla niego. Skonsultowałam się z Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie lekarz wypowiedział się o możliwościach dla chłopca na podstawie przesłanych  dokumentów. Tamtejszy lekarz, stwierdził, że można spróbować pomóc chłopcu, jednak  trzeba najpierw zrobić rezonans lub tomograf i na podstawie tych badań obrazowych zdecydować o plastyce czaszki co pozwoli na intensywniejszą rehabilitację, która może poprawić stan dziecka - wyjaśnia pani Beata i dodaje, że niestety nie ma takiej woli w rzeszowskim hospicjum.

- Nie wiem dlaczego, a sami nie możemy tego zrobić, bo dziecko będące w takim stanie może mieć wykonane owo badanie tylko w warunkach szpitalnych i pod uśpieniem zaś przwiezienie pacjenta w stanie wegetatywnym wymaga transportu medycznego i specjalistycznego nadzoru. Są to czynności, które trzeba wykonać aby dać dziecku szansę żeby w jakikolwiek sposób zmienić stan Danylo, odrobinę go poprawić - mówi pani Beata i uważa, że "jesteśmy to winni temu chłopcu jako społeczeństwo". Według kobiet nikt nie zareagował na ogromna krzywdę, która działa się chłopcu z rąk najbliższych.

- Bardzo chciałam umieścić Danylo w Klinice Budzik w Warszawie, ale okazało się, że można to zrobić do roku po zdarzeniu. Rok już niestety minął - zwraca uwagę pani Beata. - W Rzeszowie nie mogą nic więcej zrobić dla chłopca, ale nikt też nie chce go wypuścić dalej, by pomógł mu ktoś inny - dodaje.

Beata Misiewska błaga o pomoc dla Danylo. - To dziecko nie zasłużyło na los, który go spotkał. Jak usłyszałam o tym, to zaprzysięgłam sobie ze zrobię wszytko, żeby pomóc chłopcu. Chociaż jest to bardzo trudne robię co w mojej mocy - mówiła Beata Misiewska.

Tata katowanego chłopca ma jedno marzenie

Tata katowanego i gwałconego do nieprzytomności chłopca jest w rozpaczy. Pracuje w Polsce na budowach. Oksana P. była jego żoną, jednak rozwiodła się z Vadymem Panasiukiem zaocznie w Ukrainie. - Nie byłem na żadnej rozprawie. Dostałem tylko papiery, że nie jesteśmy już małżeństwem. Skoro ona nie chciała być ze mną, to nie szukałam drogi do niej. Ona zawsze uważała, że za mało zarabiam i chciała więcej. Chciała mieszkać w wielkim mieście, nie na wsi. Ciągle było jej za mało pieniędzy - wspomina pan Vadym.

Kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, mężczyzna pracował w Niemczech. - Załatwiłem jej mieszkanie obok mojego, żeby miał kontakt z dzieckiem, ale żeby nie mieszkała ze mną, skoro nie chciała. Wyśmiała mnie. Powiedziała, że ma nowego partnera i już nie jestem jej potrzebny. Powiedziała, że przyjechała do Polski, ale nie powiedziała do jakiego miasta. Nic nie wiedziałem - tłumaczy ojciec Danylo.

Mężczyzna chciał porozmawiać przez telefon z synem, ale nie było to możliwe. - Nigdy mi go nie dała do słuchawki, ciągle mówiła, że go nie ma. Gdzie jest dziecko, dowiedziałem się dopiero, jak trafił do szpitala. Jak go zobaczyłem takiego bezbronnego, skatowanego i dowiedziałem się o tych gwałtach, o tym wszystkim co mu robili, byłem załamany - mówi załamany mężczyzna.

- Jak go widziałem ostatni raz to bawiliśmy się normalnie w chowanego. Biegał, cieszył się. Droczył ze mną, że nie da mi kawałka czekolady, bo go musi zjeść, dzisiaj tylko leży bez ruchu. Nie ma z nim żadnego kontaktu - mówił zrozpaczony Vadym Panasiuk.

Ojciec Danylo nigdy nie poznał partnera byłej żony. - Nigdy go nie widziałem. Jednak chciałbym, żeby oboje odpowiedzieli za to. Przecież Oksana musiała o wszystkim wiedzieć i godzić się na to! Widziała, że chłopiec ma zakrwawioną bieliznę, że krwawi z odbytu, że ma poocieraną skórę, przypalenia od papierosów i jest bity, katowany!

Pan Vadym nie może uwierzyć w to, że jego była żona nie wiedziała i nie widziała o tym, jakie katusze przeżywa ich syn. - Musiała widzieć te przypalenia od papierosów i krew na ciele dziecka! Na wszytko się zgodziła. Jej matka, babcia Danylka, powiedziała w sądzie, że to co się stało z moim synem to kara dla mnie! Przychodziła do niego i odłączała mu tlen, czy wlewała mleko do rurek. Teraz ma zakaz wejścia...

Ojciec Danylo bardzo chciałby pomóc synkowi. - Dobrze, że pojawiła się Pani Beata. Ona tak dużo dla nas robi. Samemu jest mi bardzo ciężko przez to wszytko przejść. Nie rozumiem języka medycznego. Kwestie prawne też są bardzo zawiłe, a ja sam mogę tylko przyjść do Danylo i potrzymać go za rękę. Chciałbym, żeby pojawił się ktoś kto, da mi nadzieję, że kiedyś znów będę się bawił z synkiem w chowanego i droczył o to kto zje ostatni kawałek czekolady - mówił zrozpaczony tata katowanego chłopca.

Marzę, by mój syn znów się uśmiechał

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki