Ofiara księdza pedofila

i

Autor: KATARZYNA ZAREMBA/SUPER EXPRESS Ofiara księdza pedofila

"Ukląkł przede mną, zdjął mi majtki...". Szokujące wyznania Janusza Szymika, ofiary księdza pedofila

17 lutego ma ruszyć proces, który diecezji bielsko-żywieckiej wytoczył Janusz Szymik. Mężczyzna w dzieciństwie był molestowany przez ks. Jana W. Jeszcze niedawno kuria w Bielsku-Białej chciała, by sąd ocenił, czy krzywdzony jako dziecko przez księdza pedofila mężczyzna jest homoseksualistą i czy relacja z księdzem nie była dla 12-letniego chłopca źródłem satysfakcji. Te słowa spotkały się z powszechnym oburzeniem, a wyjaśnień zażądała m.in. Okręgowa Rada Adwokacka w Bielsku-Białej. Janusz Szymik wyznaje "Super Expressowi", jak krzywdził go ks. Jan W. Opis jest wstrząsający.

Ks. Jan W. przez pięć lat molestował seksualnie ministranta

Janusz Szymik od 29 lat toczy bój o sprawiedliwość. Jako ministrant był wykorzystywany seksualnie przez księdza pedofila - Jana W. 17 lutego ma ruszyć proces w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej. Proces ten Janusz Szymik wytoczył diecezji bielsko-żywieckiej. Mężczyzna domaga się zadośćuczynienia w wysokości trzech milionów złotych.

Zaledwie w ubiegłym tygodniu Onet upublicznił fragmenty odpowiedzi kurii bielsko-żywieckiej na pozew Szymika. Prawniczka kurii, mec. Anna Englert, domagała się, by sąd ustalił, jaką orientację ma ofiara księdza pedofila. Kuria podejrzewała, że gwałcony 12-latek mógł wykazywać zadowolenie i poddawać się zbliżeniom dobrowolnie. W sieci mocno zawrzało, a kuria postanowiła wydać oświadczenie i przeprosić "osoby zgorszone doniesieniami medialnymi".

- W treści dokumentu, który jest odpowiedzią na pozew nie powinny się znaleźć pytania dotyczące orientacji seksualnej Pokrzywdzonego oraz sugerujące „czerpania przez niego satysfakcji”. Przepraszamy Pana Janusza oraz wszystkie osoby zgorszone doniesieniami medialnymi. Dążąc do usunięcia wszelkich wątpliwości, na polecenie Biskupa Romana Pindla wniosek dowodowy w tym zakresie zostanie doprecyzowany w najbliższym czasie, aby można było ustalić okoliczności istotne dla prawidłowego rozstrzygnięcia Sądu Cywilnego przy uwzględnieniu wrażliwości Pokrzywdzonego i poszanowaniu Jego godność - poinformowała w oświadczeniu diecezja bielsko-żywiecka.

Czytaj także: Ten wniosek kurii wywołał burzę. Biskup chce znać orientację seksualną ofiary księdza pedofila

Retoryka kurii z biegiem czasu zmieniła się o 180 stopni. Wcześniej twierdzono, że spotkania nastolatka z księdzem pedofilem miały charakter prywatny. Zatrudnieni przez Kościół prawnicy uważali wręcz, że bolesne przeżycia wcale nie wywołały u 12-letniego wówczas chłopca traumy. Wyjaśnień zażądała m.in. Okręgowa Rada Adwokacka w Bielsku-Białej.

"Ukląkł przede mną, zdjął mi majtki..."

Janusz Szymik jako 12-latek był wykorzystywany przez duchownego, który pełnił posługę na terenie Międzybrodzia Bialskiego. Mimo że ksiądz od zawsze otaczał się wianuszkiem małych chłopców, lokalna społeczność nie widziała w jego postępowaniu niczego nieodpowiedniego. Sam Szymik także nie spodziewał się, że ksiądz, którego darzył szacunkiem, może wyrządzić mu tak ogromną krzywdę i pozostawić z traumą na całe życie.

- Myślę, że upatrzył sobie mnie już wcześniej, jak miałem 11 lat. Jechaliśmy wtedy do Krakowa samochodem. Jan Paweł II miał wtedy pielgrzymkę do Polski, reszta parafian pojechała wynajętym autobusem - wspomina pan Janusz w rozmowie z "Super Expressem".

Koniecznie przeczytaj: Proboszcz molestował ministranta. Kuriozalne oświadczenie Dziwisza!

Rok później, po próbie do wielkanocnego przedstawienia, W. zaprosił swoją ofiarę na plebanię na godzinę 20. Janusz Szymik bardzo dokładnie zapamiętał ten dzień. Dzień, który zmienił jego życie już na zawsze. Czyny, których dopuścił się ks. Jan W. na 12-letnim ministrancie, są tak obrzydliwe, że nie zdecydowaliśmy się na opublikowanie ich opisu w całości.

- Zadzwoniłem dzwonkiem na plebanię. Przeszliśmy przez pomieszczenia kancelarii parafialnej do jego prywatnego mieszkania. To były dwa pokoje. Usiedliśmy w fotelach. On przygotował herbatę. Zjedliśmy kolację i wtedy on wstał z tego fotela. Podszedł do mnie. To były obrotowe fotele. Obrócił mnie na fotelu kilkanaście razy. Tak intensywnie, aż mi się w głowie zakręciło. Po czym zatrzymał i podniósł mnie takiego trochę otumanionego za ręce. Przytulił mnie do siebie mocno i wziął moją rękę, docisnął ją do swojego krocza. Poczułem jego członka we wzwodzie przez te spodnie. Zaczął mnie całować. Wepchnął mi język do ust (...). Potem mnie rozebrał i siebie. Ukląkł przede mną, zdjął mi majtki (...). Zamurowało mnie. Nie byłem w stanie niczego powiedzieć. To było coś, co mnie obezwładniło. To wszystko było absurdalne, bardzo surrealistyczne. Gdy było już po wszystkim, miał już przygotowany ręcznik, którym mnie wycierał. Masturbował mnie też ręką z taką uporczywością. Miałem strupy na członku, to było bardzo bolesne. Sprawiało mi to duży ból. Stwierdził, że się we mnie zakochał i to ma być wielka tajemnica. To było okropne i zatkało mi to na kilka lat usta. Nikomu nic nie powiedziałem. Pochodzę z bardzo wierzącej rodziny, w której mój kuzyn Andrzej, wtedy był klerykiem i miał zostać księdzem. Kościół się cieszył wtedy takim niepodważalnym autorytetem. To był stan wojenny, komuna. Nie było żadnego innego wzorca godnego naśladowania. Kościół wydawał się stanowić taką przeciwwagę dla tego reżimu komunistycznego. Ks. Jan W. wyczuł atmosferę panującą w moim domu, że jestem taki pozostawiony sam sobie i dlatego też dla mnie stanowił tak wielki autorytet. Na początku myślałem, że to będzie dla mnie szansa na lepsze życie. Tak się nie stało. Miałem 12 lat, nie mogłem się nikomu poskarżyć, bo któż by mi wtedy uwierzył, że oto sekretarz kardynała Macharskiego, przyjaciel kardynała Dziwisza, jest pedofilem. (...) Wszyscy myśleli, że ja też pójdę na księdza. (...) Nie mogłem jednak zostać niewolnikiem seksualnym tego człowieka - wspomina traumatyczne przeżycia w naszej rozmowie Janusz Szymik.

Ksiądz usłyszał wyrok sądu

Ks. Jan W. został skazany w procesie kanonicznym

Dramat Janusza Szymika trwał pięć lat. Po raz pierwszy mężczyzna zdecydował się opowiedzieć o sprawie w mediach w 2020 roku. Wszystko dlatego, że podczas procesu kanonicznego ks. Jan W. przyznał się jedynie do relacji z chłopcem w latach 1987-1988 i kilku stosunków, a nie jak twierdzi ofiara - do wielokrotnego molestowania i gwałtów w latach 1984-1989. Dopiero gdy Janusz skończył 17 lat, zwierzył się swojemu koledze. Trafił wówczas na duchownego z Kęt, który poprosił go o zerwanie znajomości z proboszczem. Przez kilka miesięcy Szymik dochodził do siebie w jednym z podwarszawskich ośrodków.

W 2017 r. Jan W. został ukarany przez Kościół karą 5-letniego zakazu publicznego wypełniania posługi kapłańskiej i zakazu spowiadania. "Ze względu na pokutny charakter kary" otrzymał nakaz przebywania w odosobnionym miejscu.

Sonda
Czy pedofilia w Kościele to poważny problem?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki