Agnieszka Kotulanka nie potrafiła sobie poradzić z poważnym nałogiem
Agnieszka Kotulanka była aktorką filmową i teatralną, a popularność przyniosła jej przede wszystkim rola Krystyny Lubicz w lubianym serialu "Klan". Występowała w nim od samego początku, a jej postać cieszyła się spora sympatią widzów. W 2000 roku otrzymała nawet Telekamerę dla najlepszej polskiej aktorki. W 2013 roku niespodziewanie zakończyła swoją przygodę z produkcją, wycofała się też z życia publicznego.
Wkrótce okazało się, że powodem rozstania Agnieszki Kotulanki z "Klanem" była choroba alkoholowa aktorki. Przychodziła na plan rozkojarzona, czasami była całkowicie niezdolna do pracy, co odbijało się na pracy całej ekipy filmowej. Z czasem w ogóle przestała pojawiać się na planie. Jej serialowy mąż, Tomasz Stockinger, z żalem przyznawał, że wszyscy na planie to widzieli i nawet przymykali oko na jej wpadki
To się działo przez tyle lat na naszych oczach i ona nie mogła zawrócić z tej drogi. No niestety, jakiś procent ludzi nie daje rady. I padło też na Agnieszkę. Na tym polega cała groza tej choroby. To nie są igraszki, to jest choroba śmiertelna i tak się okazało w przypadku Agnieszki. No cóż. Wielki żal pozostał - mówił aktor w rozmowie z "Faktem".
Producenci serialu oraz członkowie obsady próbowali pomóc swojej koleżance. Tworzono nowe wątki i zmieniano scenariusze, by usprawiedliwić nieobecność jej postaci. Ostatecznie Krystyna Lubicz została uśmiercona 29 maja 2014 roku, w 2472. odcinku serialu.
Walczyliśmy o postać, bo to Krystyna… świetna aktorka, Agnieszka była trudną osobą we współpracy i trudno jej było pomóc. Szło ku dobremu… - mówiła w programie "Mistrzowie drugiego planu" reżyserka Beata Kwapisz.
Agnieszka Kotulanka od najmłodszych lat miała styczność z alkoholem. Jej ojciec Józef, podpułkownik Wojska Polskiego, nie wylewał za kołnierz. Z kolei sama aktorka na studiach zaczęła coraz częściej sięgać po butelkę.
W jej rodzinnym domu w Legionowie obecny był alkohol. Jej ojciec zaglądał do kieliszka. Na studiach ten problem zaczął dotykać samej Agnieszki - mówiła osoba z otoczenia Kotulanki na łamach Na żywo.
Zobacz również: Piękna aktorka zachwyciła w hicie PRL-u. Zmarła odrzucona przez własną córkę
Agnieszka Kotulanka i Paweł Wawrzecki: Miłość bez szczęśliwego zakończenia
Na studiach poznała swojego przyszłego męża, aktora Jacka Sas-Uhrynowskiego. Pobrali się w 1980 roku i z czasem doczekali dwójki dzieci: syna Michała (ur. 1985) i córki Katarzyny (ur. 1987). Po kilku latach małżeństwa aktor wyjechał do Kanady. Kotulanka postanowiła udać się za mężem. Zabrała ze sobą syna, a córkę pozostawiła pod opieką dziadków.
Na obczyźnie jej życie nie układało się za dobrze. Nie mogła znaleźć satysfakcjonującej pracy, a jej małżeństwo zaczęło przechodzić kryzys. W końcu aktorka zdecydowała się nie tylko na powrót do Polski, ale również rozwód. Pocieszenia po niepowodzeniach szukała w butelce. Wkrótce los się do niej uśmiechnął i dostała rolę w "Klanie".
Początkowo nie chciała się z nimi wiązać i skupiała na dzieciach oraz pracy. Wkrótce wplątała się w romans z Pawłem Wawrzeckim. Aktor był związany wtedy z Barbarą Winiarską, ale ich małżeństwo istniało już tylko na papierze. Relacja Kotulanki i Wawrzeckiego była bardzo burzliwa. Ich znajomi mówili, że łączy ich miłość, ale nie potrafią ze sobą żyć.
Do tego aktor nie planował rozwieźć się z żoną. Chociaż nie krył się z romansem, to Winiarska nadal była dla niego ważna. Wspólnie zajmowali się niepełnosprawną córką. W 2002 roku aktorka zmarła nagle podczas wakacji w Kołobrzegu. Wawrzecki poświęcał niemal każdą wolą chwilę. Rzucił się też w wir pracy, by zapewnić jej godną opiekę. Gwiazdor "Złotopolskich" podobno oświadczył się Agnieszce Kotulance, ale te je odrzuciła. Ostatecznie rozstali się w 2005 roku.
To był dziwny związek. Przez ponad dwa lata spotykali się, pokazywali publicznie, jednak z każdym miesiącem się od siebie oddalali. Ona miała mu za złe, że nie poświęca jej dużo czasu, on musiał się zająć chorą córką. W końcu się rozstali - mówiła "Super Expresowi" osoba z otoczenia pary.
Po śmierci Agnieszki Kotulanki wiele osób obwiniało aktora za wpędzenie jej w alkoholizm. Na pogrzebie doszło do nieprzyjemnego incydentu. Wawrzecki miał być wytykany palcami i wyzywany. Sam nigdy nie komentował tego, co się działo w ich związku. W obronę wzięła go Joanna Szczepkowska, która w rozmowie z "Super Expressem" zapewniła, że zrobił on wiele dla swojej ukochanej i próbował jej pomóc.
Nie wdaję się w żadne tematy plotkarskie, ale mogę powiedzieć jedno, że Paweł poświęcił Agnieszce wielką część życia z pełnym oddaniem, a dostał bardzo niewiele - mówiła.
Zobacz również: Piękna Polka mogła być dziewczyną Bonda, została włoską gwiazdą. Skandale zniszczyły jej karierę?
Agnieszka Kotulanka przed śmiercią zaczęła wychodzić na prostą
Po stracie pracy w "Klanie" Agnieszka Kotulanka coraz bardziej się staczała. Widywano ją na ulicy, gdzie piła alkohol wprost z tzw. małpki. Rodzina i przyjaciele robili wszystko, by jej pomóc. Z czasem i ona zrozumiała, że musi pokonać własne demony. Zgłosiła się na kolejny odwyk. Tym razem nie tylko jej bliscy, ale również sama aktorka miała nadzieję, że w końcu uda jej się pokonać uzależnienie. Mówiło się, że odzyskała wiarę w lepsze jutro.
Gdy wydawało się, że aktorka może wygrać z alkoholizmem, dopadła ją straszna śmierć. Agnieszka Kotulanka zmarła 20 lutego 2018 roku. Wbrew powszechnej opinii, przyczyną śmierci Agnieszki Kotulanki nie była marskość wątroby, ale udar. Wcześniej miała skarżyć się na silne bóle głowy, jednak zignorowała te objawy. Wiele osób twierdziło jednak, że to wyniszczone latami nałogu ciało zwyczajnie się poddało.
Pogrzeb byłej gwiazdy "Klanu" odbył się w parafii św. Józefa Oblubieńca NMP w Legionowie. Agnieszka Kotulanka została pochowana obok swojego ojca, na cmentarzu parafialnym w Legionowie. Mieszkanie po jej śmierci zostało sprzedane. Jak podkreślały osoby z otoczenia rodziny aktorki, choć jej dzieci wychowały się w tym miejscu, wiązało się z nim zbyt wiele bolesnych wspomnień.
Zobacz również: Była jedną z najpiękniejszych polskich aktorek. Dla miłości rzuciła wszystko. Zmarła w zapomnieniu