"Super Express": - O czym tak naprawdę jest ten film?
Artur Szpilka: - O życiu. Nie o sporcie, a o podnoszeniu się po klęskach i różnych perypetiach. Ludzie dostają sam gotowy produkt, czyli wisienkę na torcie w postaci walki, ale nie są sobie w stanie wyobrazić, przez co przechodzimy my, zawodnicy między pojedynkami. To jest ciągła batalia - z kontuzjami, z samym sobą, z mniejszymi lub większymi problemami.
Artur Szpilka przyłapany z ukochaną. Kawiarnia, własna loża, sushi. Zdjęcia paparazzi
- Co chciałeś osiągnąć pisząc wcześniej książkę, a teraz zgadzając się na film o sobie?
- Przede wszystkim chciałem pokazać młodym, że wielu moich kolegów czy znajomych nie miało tyle szczęścia co ja i albo już nie żyją, albo są na samym dnie. Chcę ich przestrzec przed alkoholem, narkotykami i przede wszystkim przed graniem na maszynach. Te maszyny to jest największe zło. Po alkoholu czy narkotykach czujesz się źle, masz wstręt i po kilku dniach robisz sobie przerwę, a od maszyn nie ma przerwy. Nawet jak nie masz kasy, to pożyczasz, by tylko zagrać. Błędne koło, autodestrukcja.
- Ten dokument nie jest tylko i wyłącznie laurką twojej osoby. Nie ma w nim cukrowania, nie ma tematów tabu.
- No na pewno nie jest to taki zwykły film dokumentalny o znanym sportowcu, jakich powstaje wiele. To jest opowieść - są pokazane przygotowania do walki, które ciągle przeplatają się z ujęciami z przeszłości. A w moim życiu były lepsze momenty, jak i te zdecydowanie gorsze. Zresztą byłeś ze mną przy wielu tych chwilach, wiesz, że bywało różnie. Raz byłem na szczycie, raz byłem na dnie. I tak w kółko.
- Z którą z historii najtrudniej było ci się zmierzyć?
- Zdecydowanie najtrudniejsze było wejście po 20 latach do piwnicy, w której powiesił się tata. Te wszystkie napisy, które widać w tych scenach, są zrobione przeze mnie. Ja je pisałem. Małe pomieszczenie, zakurzone, to był taki moment, który mną ponownie mocno wstrząsnął. Każdy kto mnie zna i kto widział już film zauważył, że po wejściu tam nie wyglądałem tak, jak na co dzień. To był inny Szpilka. Trudno to opisać słowami.
- Powrót do przeszłości nie był łatwy dla ciebie, ale zapewne też dla twojej rodziny.
- Oczywiście. Najbardziej to wszystko przeżywała moja mama, której jestem za wszystko bardzo wdzięczny. Zawsze ją wspieram i zawsze jej dziękuję, że się nie poddała. W tamtych czasach niejedna żona chlała razem z mężem, ale choć u nas też nie było łatwo, to akurat moja mama przynajmniej nie piła alkoholu.
Tak Artur Szpilka wyglądał tuż po wyjściu z więzienia. Od razu zmienił kategorię wagową
- W filmie nie brakuje wątku twojej siostry Ani, którą w dzieciństwie wystawiłeś na solówkę z większym i starszym chłopakiem. Już w książce pisałeś, że chciałeś jej uzmysłowić, że nigdy nie można się poddać, tak jak poddał się twój tata. Ania skończyła wtedy tę bójkę zakrwawiona i ledwo przytomna.
- Bardzo kocham Anię. Jesteśmy z tych czasów, gdy nie było jeszcze telefonów i ta bliskość między rodzeństwem była większa niż jest teraz. Żeby to było jasne - ja jej nie zmusiłem do walki. Ja jej wmówiłem, że potrafi się bić, ona w to uwierzyła i zgodziła się na ten pojedynek. Teraz się z tego śmiejemy, ale wtedy oczywiście było jej bardzo ciężko. Zrozumiała jednak lekcję i właśnie dlatego jestem szczęśliwy i dumny, że mam taką siostrę.
- Straciłeś tatę, jak miałeś trzy lata, sam też kilka razy byłeś blisko, by odebrać sobie życie. Nie boisz się, że to wróci?
- Mam nadzieję, że takie głupie myśli już nigdy nie przyjdą mi do głowy, ale to jest nieustanna batalia. To jest nieustanne wyznaczanie sobie celów, bo jak ich nie ma, to zaczyna się błądzenie. Uwierzcie mi, każdy jest do złamania i to jest najbardziej przykre, że nikt nie wali w nas tak mocno, jak samo życie. A moje życie to jest ciągła walka z demonami.