Byli tacy młodzi...

Weronika i Sebastian zginęli, wracając z kina. Zbigniew G. pędził 190 km/h! Mija rok od śmierci rodzeństwa w strasznym wypadku

Według biegłego z sądu, Zbigniew G. pędził 190 km/h i wjechał w auto, którym jechało młode rodzeństwo: Weronika i Sebastian. Przy takiej prędkości nie mieli szans, żeby przeżyć. Zginęli na miejscu. Kierowca oczekuje na wyrok, a bliscy wciąż nie mogą pogodzić się z tragiczną śmiercią Weroniki i Sebastiana. 11 listopada mija rok od tragicznego wypadku przy ul. Bałtyckiej w Olsztynie.

Olsztyn: Młode rodzeństwo zginęło w wypadku. Weronika i Sebastian wracali z kina

Weronika i Sebastian wracali z kina. Był czwartkowy wieczór, 11 listopada. Na skrzyżowaniu ulic Bałtyckiej i Rybaki zderzyły się dwa samochody osobowe: audi a6, w którym jechali Weronika z Sebastianem oraz audi a8 kierowane przez Zbigniewa G. Rodzeństwo zginęło na miejscu. Tygodniami zastanawiano się, z jaką prędkością mógł pędzić mężczyzna. Biegły sądowy w końcu rozwiał wątpliwości. Zbigniew G. jechał 190 km/h. Nie było szans, żeby 23-letnia Weronika i 25-letni Sebastian wyszli cało z wypadku. - Zawracająca przepuściła 6 pojazdów, czekała, aż zrobi się luka, by mogła bezpiecznie wykonać manewr. Wykonywała go w sposób prawidłowy, standardowy - ocenił biegły i dodał, że gdyby audi a8 jechało z prawidłową, administracyjną prędkością, to do zderzenia obu pojazdów w ogóle by nie doszło. - Nie byłoby nawet konieczności hamowania ze strony audi a8 - stwierdził biegły i przedstawił też sądowi także wyliczenia, z których wynikało, że samochód jadący z prędkością 190 km/h do zatrzymania pojazdu potrzebował 250 metrów. - Droga hamowania była dłuższa, niż odległość, jaka dzieliła oba auta - stwierdził biegły.

Grób Weroniki i Sebastiana rok po tragicznej śmierci. Zobacz zdjęcia w poniższej galerii

Zbigniew G. po wypadku zniknął w lesie

Kierujący audi a8 Zbigniew G. tuż po zderzeniu wyszedł z samochodu i zniknął w pobliskim lesie. Mężczyzna nie podszedł nawet do rozbitego samochodu z ofiarami w środku. Kulisy wydarzeń sprzed roku zdradził w sądzie szwagier Zbigniewa G. Mężczyzna opowiadał, że chwilę po wypadku przypadkowo przyjechał na miejsce zdarzenia. Relacjonował, że razem z policjantami i strażakami bezskutecznie szukał w lesie Zbigniewa G. Zaś w nocy, kilka godzin po tragedii, szwagier przyszedł do niego. Wziął kurtkę i po krótkiej rozmowie wyszedł. Przesłuchiwany był też m.in. taksówkarz, który wiózł Zbigniewa G. feralnej nocy. - On nie komentował, nie reagował w żaden sposób - opowiadał taksówkarz.

Olsztyńscy policjanci zatrzymali Zbigniewa G. kilkadziesiąt godzin po tragedii. Mundurowi ustalili, że 39-latek trafił do szpitala, z którego wyszedł w nocy z piątku na sobotę (12/13 listopada). Sąd aresztował Zbigniewa G, ale gdy po trzech miesiącach przedłużono mu areszt jego adwokaci skutecznie zaskarżyli tę decyzję - G. wyszedł na wolność po wpłaceniu 50 tys. zł kaucji. Cały czas przebywa na wolności. W procesie uczestniczy brat zabitego rodzeństwa - jest oskarżycielem posiłkowym.

Rodzina Weroniki i Sebastiana nie może dojść do siebie. "Nasz świat się skończył"

Obecnie sprawa tragicznego wypadku toczy się przed sądem. Obrona Zbigniewa G. chciała zmienić sędzię. Ich zdaniem sędzia Joanna Urlińska wykazuje stronniczość i brak obiektywizmu m.in. z tego powodu, że oddala wnioski dowodowe obrony. Wniosek o wyłączenie tej sędzi rozpoznał inny sędzia i nie podzielił zdania obrony. W związku z tym sędzia Urlińska kontynuuje prowadzenie sprawy. Sędzia wyznaczyła kolejny termin procesu na 1 grudnia. Na wrześniowej rozprawie Zbigniew G. nie pojawił się.

Rodzina Weroniki i Sebastiana wciąż nie może pozbierać się po tamtej tragedii. Brat zmarłego rodzeństwa opowiadał przed sądem, że od czasu wypadku Zbigniew G. i jego rodzina nie skontaktowali się ani z nim, ani z rodzicami. - Rodzice do dzisiaj nie doszli do siebie, leczą się. Mama zamknęła sklep, który prowadziła przed wypadkiem, bo nie jest w stanie pracować - mówił brat zabitych w wypadku i dodał, że jego rodzeństwo mieszkało z rodzicami, że brat z siostrą dokładali się do prowadzenia domu. Obecnie rodzice są w złej sytuacji finansowej. - Nasz świat się skończył, od tego wypadku już nic nie jest takie, jak było - mówił.

Pogrzeb Weroniki i Sebastiana odbył się 17 listopada w Gutkowie. - Nie tak się umawialiśmy. Miałem odprawiać Wasze śluby, a nie pogrzeb. Nie mówię "żegnam", ale "do zobaczenia" - mówił ksiądz podczas ostatniej wspólnej drogi rodzeństwa.

Pogrzeb Weroniki i Sebastiana. Poniżej galeria zdjęć z uroczystości

Sonda
Czy na polskich drogach czujesz się bezpiecznie?
Pogrzeb Weroniki i Sebastiana. Ostatnia droga rodzeństwa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki