Wyrok dla bestii

Głowę Moniki pogruchotał młotkiem. Na jaw wyszło coś jeszcze. Włosy stają dęba

2024-03-12 11:48

Głęboki dół 41-letni Mariusz P. kazał wykopać już kilka dni wcześniej. Do bagażnika samochodu zawczasu schował młotek oraz taśmę klejącą. Potem tylko czekał na okazję. 42-letnia Monika Wilgorska-Stanewicz została zamordowana w wyjątkowo bestialski sposób. Mariusz P. właśnie został za to skazany prawomocnym wyrokiem na dożywocie.

Siostry zamordowanej wysłuchały wyroku

Obie mieszkają w Golubiu-Dobrzyniu (woj. kujawsko-pomorskie). Obie były na każdej rozprawie w toczących się przeciw Mariuszowi P. procesach. - Wyrok jest sprawiedliwy. To koniec naszej gehenny. Można odetchnąć z ulgą. A trochę się bałyśmy, że znowu będzie jakieś odroczenie, kolejne posiedzenie sądu. Naszym celem była kara dożywotniego więzienia dla mordercy. Jesteśmy zadowolone. On już nikogo więcej nie skrzywdzi. Byłyśmy wczoraj (10 marca) na grobie siostry. Pewnie jak wrócimy, to pójdziemy do niej znowu - mówią pokrzywdzone.

Wyrok zapadł po niemal trzech latach od morderstwa

Sąd Apelacyjny w Katowicach, do którego odwołał się Mariusz P. prosząc o niższy wymiar kary, postanowił, że kara orzeczona w pierwszej instancji, czyli dożywocie jest utrzymana. Zabójca nie wyjdzie z więzienia wcześniej niż po odsiedzeniu 25 lat. To zmiana na korzyść skazanego - wcześniej Sąd Okręgowy w Sosnowcu ustalił możliwość warunkowego zwolnienia po odbyciu 30 lat kary.

- Wbrew twierdzeniom obrony nie był to proces poszlakowy. Trzeba stanowczo powiedzieć, że sprawa nie ma charakteru poszlakowego. Ustalenia sądu pierwszej instancji opierają się na dowodach bezpośrednich. Nie ma żadnych wątpliwości, że pani Monika została pozbawiona życia w sposób nagły, z użyciem niebezpiecznego narzędzia, została zakopana w przygotowanym wcześniej rowie. Z opinii biegłych wynika, jakie obrażenia zostały zadane i skutkowały śmiercią pokrzywdzonej - uzasadniał wyrok przewodniczący składu sędziowskiego Michał Marzec.

Zadał Monice kilkanaście ciosów

Monika zginęła straszliwą śmiercią 9 lipca 2021 r. To był dzień, kiedy miała zostawić znęcającego się nad nią Mariusza P. i wyjechać w rodzinne strony. Gdy wyjeżdżała swoim fordem z domu w Jaworzniku pod Zawierciem (woj. śląskie), towarzyszył jej Mariusz P. Potem kobietę zarejestrowały kamery na jednej ze stacji benzynowej. Wtedy też za kółkiem forda zasiadł Mariusz P., a Monika jechała obok. Jak się okazało wiele miesięcy później, pojechali na działkę w Porębie. Tam doszło do okrutnej egzekucji. Mariusz P. wyjął z bagażnika młotek lub łom i zaczął okładać po głowie przerażoną kobietę. Zadał jej co najmniej 11 ciosów. - Wykonał ten czyn w sposób okrutny, zasługujący na wyjątkowe potępienie, bo człowieka można zabić na wiele sposobów - sąd spotyka się z tym codziennie na sali sądowej - ale zadanie młotkiem wielokrotnych uderzeń, w tył głowy, i to osoby, z którą był dość blisko związany, świadczy o tak okropnym okrucieństwie ze strony oskarżonego, że musi to być oceniane jako bardzo negatywne i zasługuje na bardzo surowe potraktowanie - mówił sędzia Marzec opisując przebieg zbrodni.

Mariusz P. wrzucił ciało do dołu

Ciało kobiety zostało odnalezione dopiero w listopadzie 2021 r. Miejsce jego ukrycia wskazał Paweł B. Został on skazany za poplecznictwo w zbrodni na cztery lata pozbawienia wolności. Sąd uznał, że B. doskonale zdawał sobie sprawę, że zakopuje Monikę. - Wiedział to od Mariusza P., który powiedział do Pawła B., cytuję: "za....łem francę" - przypomniał przewodniczący składu.

Na ławie oskarżonych zasiadł też drugi z pomagierów mordercy. Łukasz W. pomógł w zatopieniu w stawie samochodu należącego do Moniki. Nie pójdzie za kraty. Został skazany na karę roku więzienia, ale sąd warunkowo zawiesił jej wykonanie.

Mord to jednak nie jedyna zbrodnia, jakiej dopuścił się Mariusz P. W tym samym procesie został również skazany za brutalny gwałt, którego dokonał na innej kobiecie.

Zatłukł młotkiem i zakopał Monikę

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki