Przejmujący pogrzeb tragicznie zmarłego Roberta S. Ryk klaksonów ciężarówek przyprawiał o dreszcze

i

Autor: TR / Super Express Przejmujący pogrzeb tragicznie zmarłego Roberta S. Ryk klaksonów ciężarówek przyprawiał o dreszcze

Sam wychowywał trzy córki, zginął próbując ratować rodzinę. Pogrzeb kierowcy ciężarówki z Grębiszewa

2021-07-24 18:20

Ten poniedziałek rodzina 55-letniego kierowcy ciężarówki z Białegostoku zapamięta do końca życia. Mężczyzna tak samo, jak od wielu lat, wyruszył wtedy w trasę. W Grębiszewie, na drodze krajowej numer 50 zderzył się czołowo z toyotą. W makabrycznym wypadku zginął on i trzy osoby podróżujące osobówką. W sobotę, w jego rodzinnej miejscowości odbył się pogrzeb. Oprócz zalanej łzami najbliższej rodziny, na mszy pojawiło się wielu kolegów po fachu, którzy zorganizowali specjalny przejazd ulicami miasta.

Makabryczny wypadek w Grębiszewie pod Mińskiem Mazowieckim wydarzył się w ubiegły poniedziałek, 19 lipca, około godziny 11. Na prostej drodze i przy idealnej pogodzie ciężarówka przewożąca kruszywo nagle napotkała toyotę. Czołowe zderzenie zrobiło z pojazdów istną miazgę. W doszczętnie zmiażdżonej osobówce zmarła na miejscu dwójka małych dzieci, w wieku 5 i 9 lat, oraz ich 39-letni tata. 34-letnia mama, która siedziała obok wciąż walczy o życie w szpitalu. Jej stan jest krytyczny i bardzo niestabilny.

Ciężarówką kierował 55-letni Robert S., który próbował ratować wspomnianą rodzinę odbijając nagle kierownicą w bok. Według świadków zdarzenia naczepa ciężarówki zrobiła w powietrzu kilka obrotów. Szoferka wywróciła się na dach zgniatając kierowcę. Nie udało się go uratować. Zmarł na miejscu.

Robert S. był zawodowym kierowcą ciężarówek. Sam wychowywał trzy córki – Ewelinę, Paulinę i Patrycję. Jak stwierdził jego szef - Daniel Izbicki, "Robert był niezwykle lubiany w środowisku, spokojny, sumienny i zaangażowany w to, co robi. Uczył młodych kierowców zawodu. Wszyscy go znali i szanowali." Było to widać podczas sobotniego pogrzebu, który odbył się rano w Białymstoku. Ryk klaksonów wydobywający się z około pięćdziesięciu ciężarówek przyprawiał o dreszcze. Koledzy Roberta postanowili uczcić jego pamięć i zorganizowali przed mszą żałobną krótki przejazd ulicami miasta, pod kaplicę, gdzie rodzina opłakiwała zmarłego. W ułatwieniu przejazdu pomogły nawet policyjne radiowozy. Nagranie z przejazdu możesz zobaczyć w załączonym WIDEO.

Pogrążeni w smutku bliscy pożegnali Roberta w kościele Wszystkich Świętych w Białymstoku. Świątynia całkowicie zapełniła się szlochającymi wiernymi. - Usłyszałem o naszym bracie tak wiele ciepłych, pięknych słów i świadectw jak dobrym był człowiekiem. Świadczy też pewnie o tym fakt, że przypłacił to swoim życiem. Wszyscy wiemy, że chciał ratować innych. Brakuje słów, co można byłoby powiedzieć na pogrzebie takiej właśnie osoby - mówił ksiądz podczas kazania.

Po nabożeństwie ciało zmarłego kierowcy spoczęło w rodzinnym grobie na Cmentarzu Wszystkich Świętych. Gdy trumna powoli zjeżdżała na linach do mogiły, trzy córki Roberta wybuchnęły przeraźliwym płaczem. Nagrobek zalało morze kwiatów.

Pan Daniel – szef tragicznie zmarłego pracownika postanowił wspomóc osierocone córki w tym trudnym czasie. Zorganizował zbiórkę na portalu zrzutka.pl. Kwota, którą chce zebrać to 30 tysięcy złotych. Do końca akcji pozostało jeszcze wiele dni, a z dotychczasowych datków udało się uzbierać już blisko 24 tysiące złotych.

Kierowcy ciężarówek pożegnali swojego kolegę. Przejmujący pogrzeb tragicznie zmarłego Roberta S.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki