Kaczorowska prosto z sali sądowej ruszyła na romantyczną schadzkę z Rogacewiczem
Nie każdy po rozwodzie ma ochotę od razu "iść w tango". Ale Agnieszka Kaczorowska najwyraźniej uznała, że żadne łzy nie pomogą tak skutecznie, jak... kawa z pianką i nowym ukochanym. Ledwo opuściła warszawski sąd, a już w ruch poszedł telefon. Chwilę później przed budynkiem pojawił się ukochany tancerki, niczym książę na czarnym rumaku – tyle że konie miał mechaniczne.
Jak ustalił "Super Express" tancerka nie czekała długo. Po szybkim "telefonie do przyjaciela" Marcin Rogacewicz pojawił się przed budynkiem sądu błyskawicznie i zabrał ukochaną w kierunku jednej z przytulnych warszawskich knajpek. Tam, z dala od obiektywów (no może nie do końca) i sądowych paragrafów, Agnieszka mogła wreszcie złapać oddech.
Zobacz też: Agnieszka Kaczorowska i Maciej Pela już po rozwodzie? Nabrali wody w usta
Paparazzi uchwycili ich w momencie, gdy siedzą przy stoliku – on skupiony, ona spokojna. Widać, że rozmowa była lekka, a emocje z sali sądowej zostały za drzwiami. Jeśli to miał być „rozwodowy obiad”, to wyszedł raczej na „randkę po przełomie”.
Czarny rumak Rogacewicza i biała karta Kaczorowskiej
Po spotkaniu para wyszła razem, trzymając się blisko siebie. Rogacewicz, jak na dżentelmena przystało, otworzył przed Agnieszką drzwi auta i ruszyli w nieznanym kierunku. Czarny rumak zniknął za rogiem – a razem z nim widmo byłego małżeństwa.
Zobacz też: Skromniutka Agnieszka Kaczorowska tak pokazała się w sądzie. Na rozwód zakryła się od stóp do głów
Trudno oprzeć się wrażeniu, że ten dzień miał dla Agnieszki wymiar symboliczny: zakończenie jednej historii i otwarcie drugiej, znacznie przyjemniejszej. Bo kto powiedział, że po rozwodzie trzeba płakać w poduszkę, skoro można śmiać się w kawiarni z aktorem, który przyjeżdża po ciebie jak rycerz z filmów romantycznych?
Rozwód Kaczorowskiej i Macieja Peli przebiegł bez skandalu, bez krzyków, bez dramatów. Ale to, co stało się chwilę później, pokazało, że aktorka naprawdę potrafi stawiać kropki w swoim życiu. W końcu nie ma nic bardziej symbolicznego niż zakończyć małżeństwo i od razu wypić latte z mężczyzną, który sprawia, że znowu chce się żyć, o czym para przekonała nas chociażby na parkiecie "Tańca z gwiazdami".