Strażak z promilami

Strażak z promilami, wóz strażacki rozbił się na drzewie. "Nie ma kto chleba wozić"

2024-01-08 13:54

Kompletnie rozbity wóz strażacki, dwóch strażaków w szpitalu i wielki problem dla mieszkańców. To wszystko za sprawą druha Jerzego L., który roztrzaskał o drzewo wóz strażacki. Początkowo wydawało się, że przyczyną niebezpiecznego zdarzenia były trudne warunki na drogach Warmii i Mazur. Okazuje się, że strażak był pijany. Sprawą zajmuje się policja.

Strażacy wracali z akcji. Przejechali kilometr i rozbili się na drzewie

Wraz z nowym rokiem na Warmię i Mazury wróciła śnieżna i mroźna zima. Spadł śnieg, lód skuł ulice regionu. Pogorszyły się tym samym warunki na drogach. Pełne ręce roboty miały służby drogowe, policjanci i strażacy, którzy jeździli m.in. do wypadków. 3 stycznia z remizy w Rutkowicach do zabezpieczenia kolizji w Kurpiach koło Działdowa zadysponowano załogę druhów. Ochotnicy ubrali się w mundury i jak zawsze szybko popędzili na ratunek. Na miejscu wykonali powierzone zadanie i czym prędzej popędzili z powrotem do remizy. Niestety, na miejsce nie dotarli, bo zaledwie po przejechaniu kilometra, ich star wpadł w poślizg i zatrzymał się na drzewie. Dwóch strażaków, w tym kierowca, trafili do szpitala. Jeden z nich miał poważne obrażenia twarzy, a drugi otarcia i potłuczenia.

Początkowo wydawało się, że to zła pogoda była główną przyczyną wypadku. Okazało się, że kierujący wozem strażackim był pod wpływem alkoholu. Kilka godzin po zdarzeniu Jerzy L. opuścił szpital i udał się na policję. Badanie alkomatem wykazało 1,5 promila we krwi. Strażak trafił do celi, jednak nie przyznał się do tego, ze prowadził po pijanemu.

Wóz, który prowadził Jerzy L., po wypadku nadaje się tylko na złom, a do tego ranny drugi strażak ma poważne obrażenia twarzy. - Daj pan spokój, taki grzeczny, a wsiadł pijany i pojechał na ratunek - mówi w rozmowie z "Super Expressem" sąsiadka strażaka. - Teraz nie ma kto chleba wozić - dodaje kobieta. Tym również zajmował się Jerzy L.

Mężczyzna bardzo wstydzi się tego, co zrobił. Nie pokazuje się w rodzinnej wsi. Niedługo mieszkańcy mogą odzwyczaić się od widoku mężczyzny, ponieważ za spowodowanie wypadku i prowadzenie wozu strażackiego po pijanemu grozi mu nawet 8 lat więzienia. Jerzy L. nie ma jednak zarzutów. W jego sprawie działa biegły sądowy, od którego decyzji wiele zależy. Zdjęcia z wypadku dostępne w poniższej galerii.

Koszmarny wypadek w Dybowie pod Toruniem. Mężczyzna zginął w środku nocy

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki