Śmierć ratownika z Bydgoszczy. W tydzień zebrali 203 tysiące złotych dla synka Grzegorza

i

Autor: Piotr Lampkowski / Super Express Śmierć ratownika z Bydgoszczy. W tydzień zebrali 203 tysiące złotych dla synka Grzegorza

Śmierć ratownika z Bydgoszczy. W tydzień zebrali 203 tysiące złotych dla synka Grzegorza

2020-11-06 11:04

Grzegorz Piotrowski miał dopiero 33 lata. Ratował życie innym. Był ratownikiem medycznym. Zginął w okropnym wypadku w drodze do pacjenta. Teraz jego koledzy zorganizowali zbiórkę dla jego malutkiego synka by zapewnić mu dobrą przyszłość. W ciągu tygodnia uzbierali już prawie 203 tysiące. Chcą zebrać jeszcze 47 tysięcy.

Pogrzeb ratownika medycznego z Bydgoszczy

Śmierć ratownika z Bydgoszczy. W tydzień zebrali 203 tysiące złotych dla synka Grzegorza

To był smutny, ale piękny pogrzeb. Grzegorza Piórkowskiego w ostatnią środę żegnało w Bydgoszczy kilka tysięcy osób. Grzegorz Piórkowski był niezwykłą osobą. Był motocyklistą i ratownikiem medycznym. Zginął w drodze do pacjenta. To był okropny wypadek. 67-letnia kobieta zajechała mu drogę. Ratownik medyczny przeleciał przez samochód i uderzył w krawężnik. Koledzy długo walczyli o jego życie. Niestety nie zdołali swojego kolegi wyrwać z objęć śmierci. Na swoim profilu zmarły ma tylko jedno zdjęcie. Na nim kobieta przytula mocno do piersi maleńkie dziecko. To Ewelina, narzeczona Grzegorza i jego niespełna półroczny synek Kuba. Te osoby były dla pana Grzegorza najważniejsze.

Czytaj także: Zginął, jadąc motoambulansem ratować życie. W domu czekały na niego maleńkie dziecko i narzeczona

Teraz koledzy ratownika medycznego zorganizowali zbiórkę na portalu zrzutka.pl dla jego rodziny.

- Trudno jest pisać w czasie przeszłym o człowieku, którego przed chwilą widziało się uśmiechniętego i pełnego życia. Tragedia, która spotkała rodzinę Grześka po jego nagłej śmierci jest szokiem dla wszystkich. Grzegorz Piórkowski był wspaniałym ojcem, narzeczonym, przyjacielem, kolegą, znajomym. Był też ratownikiem medycznym. Na co dzień ratował życie i zdrowie wielu osób z poziomu karetki, motoambulansu czy odbierając telefony alarmowe i dysponując zespoły ratownictwa medycznego. "Ratownikiem się jest a nie bywa" jak mówi klasyk i taki był też Grzesiek. Mądry, ludzki, wesoły, wrażliwy, przyjacielski... Zginął w drodze do pacjenta. Nie spodziewał się, nikt się nie spodziewał, że wyjeżdża motoambulansem po raz ostatni. Nikt nie zdążył się z nim pożegnać. Został po nim ogromny żal, smutek i ból. Nie wróci już do domu po dyżurze żeby przytulić swoją rodzinę. Nie jesteśmy w stanie uśmierzyć bólu po tej stracie ale możemy pomóc wspierając te zbiórkę, aby chociaż trochę odciążyć jego rodzinę i dać im odrobinę nadziei na przyszłość. Grzesiu poświęcił życie by pomagać, weźmy z niego przykład - czytamy w serwisie zrzutka.pl.

Na koncie jest już prawie 203 tysiące złotych. Przyjaciele Grzegorza chcą uzbierać dla jego syna 250 tysięcy by ten mógł spokojnie się uczyć. Wpłaty nie są duże, ale dokonało ich mnóstwo osób.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki