Rodzinny spór w Karłowie

i

Autor: Paweł Kicowski/Super Express Pan Marian z żoną. Według słów pana Mariana, jego siostra początkowo planowała zamieszkać w Kętrzynie. Nie wiązała swojej przyszłości z ojcowizną.

Grażyna eksmitowała Mariana z obory. "Nie dawała mi wody!". Drą koty o ojcowiznę

Karłowo to malutka wieś na Mazurach, w powiecie węgorzewskim. Mieszka tu zaledwie kilkadziesiąt osób. Wśród nich jest pan Marian Kuzyk i jego siostra Grażyna. Oboje od lat tkwią w klinczu o ojcowiznę. Pan Marian skarży się, że siostra uprzykrza mu życie ciągłymi remontami. Z kolei według pani Grażyny, jej brat jest niechętny do współpracy i nie chce rozwiązać sporu o ojcowiznę, pomimo jej kilku propozycji. - Żyjemy niczym Cyganie - mówi o sobie i swojej żonie pan Marian. - Coś mu odwaliło - odpowiada jego siostra. Kto ma rację w rodzinnym sporze?

Rodzinny spór pani Grażyny z panem Marianem rozgrywa się w malutkim Karłowie (woj. warmińsko-mazurskie). - Po śmierci ojca siostra robi wszystko, abym się wyniósł - uważa 56-letni Marian Kuzyk. - Sprzedała oborę, gdzie była moja toaleta. I co, teraz mam "robić to" po krzakach, załatwić się jak zwierzę? - oburza się mężczyzna. Konflikt rodzinny zdaje się nie mieć końca. - Chciałam dać mu 50 tysięcy, aby zamieszkał w rodzinnej miejscowości swojej obecnej żony, a on odmówił - kontruje pani Grażyna, siostra pana Mariana.

Według słów pana Mariana, jego siostra początkowo nie była zainteresowana majątkiem ich ojca. - Wszystko było dobrze, dopóki siostra jeździła do pracy za granicę - wspomina 56-latek. - Mówiła wtedy, że ona sobie kupi mieszkanie w Kętrzynie i tyle.

Wiele lat temu, jeszcze na długo przed śmiercią, ojciec pani Grażyny i pana Mariana przepisał gospodarstwo na syna. - To ja gospodarzyłem, uprawiałem pole, a warunki były ciężkie - opowiada pan Marian. - Przepisał to na mnie w 1993 r - kontynuuje 56-latek. - Potem w 1997 r. wziąłem ślub i niestety moja żona okazała się niepewna i po konsultacji z rodziną przepisałem gospodarkę na siostrę - opowiada.

Nieoczekiwany powrót 

Ojciec skłóconego obecnie rodzeństwa zmarł w 2010 roku. Wtedy sytuacja w rodzinie uległa zmianie. - Pojawiły się dopłaty i siostra postanowiła z nich korzystać. Po tym jak siostra się rozwiodła, postanowiła wrócić do ojcowizny - tłumaczy pan Marian. Zdaniem 56-latka, siostra zaczęła uprzykrzać mu życie. - Mam prawo mieszkać w ojcowiźnie, w części domu, który siostra podzieliła. Miałem dostęp do kuchni, ale siostra zamurowała drzwi i teraz nie mam kuchni. Mam pomieszczenie, które mi wydzieliła, ale tam nie ma dostępu do komina i kuchni nie dałoby się zrobić - żali się pan Marian.

Rodzinny spór o ojcowiznę w Karłowie. Zobacz zdjęcia

"Nie mamy dostępu do wody, jesteśmy jak Cyganie"

56-latek nie ma łatwo w sporze z siostrą. Ogromnym wyzwaniem w podzielonej ojcowiźnie stają się najprostsze czynności, jak np. korzystanie z toalety, ale nie tylko. - Miałem też problem z dostępem do wody. Siostra nie dawała mi wody i musiałem rowerem z kankami jeździć ponad dwa kilometry nad Kanał Mazurski do znajomej po wodę! - oburza się pan Marian. Mężczyzna wspomina, że jego siostra początkowo nie miała w planach powrotu do ojcowizny. Wszystko zmienił rozwód. - Wcześniej ona miała gospodarkę ze swoim mężem w pobliskiej miejscowości i nie było mowy, że ona tu przyjdzie. Jak się rozwiodła z mężem, to się pozmieniało.

Panu Marianowi nie podobały się ciągłe zmiany inicjowane przez jego siostrę. - Zaraz po śmierci taty zaczęła remonty, nie patrzyła na to, że się kurzy, na potężny hałas - mówi pan Marian. Wyjściem z tej patowej sytuacji miała być przeprowadzka 56-latka do wyremontowanego przez siebie budynku gospodarczego. - Chciałem zamieszkać w oborze, wyremontowałem ją, zrobiłem toaletę. A ona poszła do sądu i zrobiła mi eksmisję z tej obory! Następnie ją sprzedała dla jakiegoś obcokrajowca - tłumaczy 56-latek. - Siedzimy tutaj z żoną Lilią niczym Cyganie - dodaje pan Marian.

Siostra nie chce się wyprowadzić. "Marianowi odwaliło"

Co na to druga strona rodzinnego konfliktu w Karłowie? - Raz umówiłam się z notariuszem, aby przekazać mu połowę domu, ale nie przyszedł na umówione spotkanie - mówi pani Grażyna. - On głupoty gada, ma pomieszczenie na kuchnię, gdzie jest komin zarówno wentylacyjny, jak i palny, jest okno, więc pomieszczenie spełnia wszystkie warunki, aby zrobić tam kuchnię. Musiałam to udowodnić zlecając ekspertyzę, za którą zapłaciłam z własnej kieszeni.

Zdaniem pani Grażyny jej brat jest niechętny do współpracy. - Raz chciałam mu wymienić okna, bo ma stare, nieszczelne, ale się nie zgodził. Co chcę zrobić, to on jest na nie. Marian był na początku normalnym gościem, ale coś mu odwaliło - żali się kobieta. - Kiedy robili u mnie centralne, to mówiłam robotnikom, aby u niego też zrobili. Poszli do niego, a on powiedział im, że on nie chce, bo mu będzie woda śmierdziała. Rozmawiałam z nim, mówiłam, że będzie prościej, a on: nie i koniec. Mogłam to zrobić nie pytając go o zdanie, bo właścicielem jestem ja. Skoro wybudował toaletę w budynku gospodarczym a nie w domu, to jego problem.

Pani Grażyna uważa, że rozwiązaniem sporu mogła być przeprowadzka jej brata do domu jego obecnej żony. - Mógł się wprowadzić do domu swojej obecnej żony, był to bliźniak, ale woleli sprzedać połowę tamtego domu. Sprzedali za grosze - mówi pani Grażyna i zapewnia, że nie zrezygnuje z ojcowizny. - Ja nie chcę niczego sprzedawać, ja będę tutaj mieszkać - zarzeka się kobieta, ale przyznaje, że jest już zmęczona sporem z bratem. - Sama nie wiem, jak całą sytuację rozwiązać. Nawet w tej chwili mną trzęsie, jak wracamy ciągle do tego - dodaje pani Grażyna. Czas mija, a rodzeństwo z Karłowa nadal nie może dojść do porozumienia.

Sonda
Czy żyjesz w zgodzie ze swoją rodziną?
Emilka zginęła wracając od koleżanki. Jej grób tonie w kwiatach

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki