11-letni Nikodem Marecki zginął w wypadku. Mama ujawnia poruszające fakty
Nikodem został potrącony na skrzyżowaniu w centrum wsi, zaledwie 300 metrów od domu. Zderzenie z dostawczakiem spowodowało poważne obrażenia wewnętrzne. Bezpośrednią przyczyną śmierci dziecka było masywne pęknięcie lewego płata wątroby. Kierowca samochodu, pod którego koła wpadł Nikodem, był trzeźwy i nie przekroczył prędkości. Tuż po wypadku został zabrany do szpitala na badania. Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że gdy 66–latek dowiedział się, że Nikodem zmarł, dostał zawału.
Skrzyżowanie jest bardzo niebezpieczne a mieszkańcy od dawna apelowali do władz gminy o poprawę bezpieczeństwa. Przystanek autobusowy jest umiejscowiony na samym skrzyżowaniu.
Szkolny gimbus, by wysadzić dzieci musi zatrzymać się właściwie na jego środku. Nie ma przejścia, nie ma progów zwalniających, nie ma chodnika ani oświetlenia. Nie ma zatoczki autobusowej. Dzieci wysiadają bezpośrednio na wąskie pobocze. Widoczność na skrzyżowaniu także pozostawia wiele do życzenia, zaraz na skrzyżowaniem jest zakręt. Można nie zauważyć nadjeżdżającego samochodu zwłaszcza, gdy wysiada się z autobusu zaparkowanego na środku skrzyżowania, który zasłania całą widoczność. Jak podkreślają mieszkańcy jest to stary duży i głośny autobus.
– Nikodem dopiero w tym roku zaczął sam wracać ze szkoły. Bardzo chciał być samodzielny, bardzo chciał jeździć szkolnym autobusem z kolegami. Rano go zawiozłam wracał sam. Tylko on musiał przejść na drugą stronę ulicy, bo nasz dom znajduje się po drugiej stronie skrzyżowania. Wraz z Nikodem wysiadło jeszcze dwóch kolegów z klasy, ale oni nie musieli przechodzić przez jezdnię, szli w innym kierunku - opowiada pani Iwona, mama Nikodema w rozmowie "Super Expressem".
Mówi że teraz Nikodem daje jej siłę, by przetrwać ten trudny czas. - Jesteśmy wierzący. Wiem, że Jemu jest tam dobrze, jestem spokojna o syna. Nikodem także mocno wierzył w Pana Boga, był u komunii, miał wszystkie pierwsze piątki. Był bardzo bardzo empatycznym dzieckiem, zawsze najpierw widział drugiego człowieka. Nawet w liście do Św. Mikołaja poprosił o zdrowie dla rodziny - dodaje. Mama ujawniła tez ostatnie słowa wypowiedziane przez chłopca. - Ostatnie słowa mój syn powiedział do pani anestezjolog w szpitalu: Jestem Nikodem i nic mnie już nie boli - mówi pani Iwona.
Do wiary Nikodema nawiązał również ksiądz prowadzący pogrzeb 11-latka. Duchowny przytoczył dramatyczne chwile tuż po strasznym wypadku w Szczepanowicach.
– Nie narzekał, powiedział tylko: Matko Boska. Wszyscy próbowali go ratować, wszyscy wierzyli, że zostanie przy życiu, a on się oddał Matce Boskiej. Niestety, mimo podjętej reanimacji, życia Nikodema nie udało się uratować. Nikodem w młodym wieku został wybrany przez Boga i zabrany do jego królestwa – podkreślał kapłan.
W trakcie uroczystości ostatnie pożegnania został też odczytany wzruszający wiersz napisany przez jednego z członków rodziny Nikodema:
Mamo odchodzę, ale tylko na chwilę. Tato odchodzę, muszę już iść. Sam. Nie jesteśmy źli, że odszedłeś bez pożegnania. Będziemy tęsknić, będziemy o Tobie mówić. Będziesz żył w naszych sercach. Będziemy się śmiać i będziemy płakać w Twoje urodziny
Nikodem Marecki marzył, by zostać wojskowym
Nikodema wszyscy kojarzyli z ekranu jako młodego, bardzo zdolnego aktora. Swoją karierę zaczynał jako 5 latek w agencji castingowej. Jak mówi jego mama, to była przygoda, a czas gdy jeździli na plan, to był ich czasem, takim rodzinnym, wspólnym. Nikodem roli uczył się zazwyczaj w samochodzie w drodze na plan filmowy. Widzowie mogli go oglądać w "Białej odwadze", ale nie tylko. Grał też w "Zołzie" z Małgorzatą Kożuchowską i serialu "Szpital św. Anny". Informację o śmierci Nikodema przekazał reżyser pierwszej z produkcji Marcin Koszałka.
- Okropna wiadomość, nie żyje Nikodem Marecki, który grał w "Białej odwadze" synka głównej bohaterki, Bronki. Nikodem wybiegł z autobusu szkolnego i potrącił go samochód. Straszne, wielka strata, był bardzo zdolny i świat się przed nim otwierał. Do zobaczenia - napisał na FB reżyser "Białej odwagi".
Kondolencje złożyła też między innymi ekipa serialu "Szpitala św. Anny".
- Z niedowierzaniem i ogromnym bólem przyjęliśmy wiadomość o tragicznej śmierci Nikodema Mareckiego. Zawsze radosny, uśmiechnięty, bardzo zdolny, iskierka dobrej energii na planie. Wspaniale wcielił się w rolę Igora Hajduka w serialu "Szpital św. Anny". Będzie nam go bardzo brakowało - napisali twórcy serialu.
Poza aktorstwem Nikodem miał inne pasje, 11-latek kochał naturę, wycieczki na ryby. Każdej niedzieli chodził z tatą je łowić. Jeździli razem na quadach, po polach.
- Nikodem uwielbiał te przejażdżki na quadach. Teraz zostały tylko ślady na polnych drogach po nich. W ogóle Nikodem kochał survival i naturę. Chciał zostać wojskowym, pracować w siłach specjalnych, miał taki swój ulubiony strój wojskowy, często się w niego przebierał. Włożyłam mu go do trumny - mówi.
Przystanek grozy w końcu zniknie? Mieszkańcy apelują o poprawę bezpieczeństwa
Wypadek, do którego doszło w podkrakowskich Szczepanowicach pod koniec listopada na nowo rozbudził dyskusję na temat bezpieczeństwa w miejscu, w którym Nikodem został potrącony przez samochód. Mieszkańcy bardzo chcieliby, żeby władze gminy poprawiły bezpieczeństwo w ich miejscowości, żeby powstała zatoczka, a przystanek został przeniesiony w bezpieczne miejsce, tak żeby już żadne dziecko nie zginęło.