Morderstwo na UW. "Mieszkaliśmy z przyszłym mordercą pod jednym dachem"
Gdynia. Spokojny, strzeżony apartamentowiec z całodobową ochroną. Duża rotacja lokatorów, wiele mieszkań na wynajem. Sąsiedzi nie znają się poza krótkim "dzień dobry" w windzie. - Tu się dobrze nie zna, ale nikt nikogo nie zna - słyszymy. Są jednak tacy, którzy pamiętają Mieszka R. Wyprowadził się trzy lata temu, po przyjęciu na Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Zamieszkał w Rembertowie.
Czytaj też: Dotarliśmy do sąsiadów 22-latka, który zaatakował siekierą na UW. Wstrząsające napisy na drzwiach mieszkania
- Mieszkamy tu ponad cztery lata. Ale żeby z przyszłym mordercą pod jednym dachem? Tego się nie spodziewaliśmy z żoną.W naszej klatce jest najwięcej mieszkań, bo jest najwyższa. Chłopak mi tu przemknął kiedyś w garażu. Spokojny, przygarbiony. Taki mól książkowy. Dłuższe włosy, kujonek - opowiada jeden z mieszkańców bloku.
Stróż był nerwowy. Jak ustaliliśmy, niedługo po morderstwie na kampusie w Warszawie, także w rodzinnym mieszkaniu w Gdyni zjawiła się policja.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.

Wybitny uczeń chwycił za siekierę
Od innego sąsiada dowiadujemy się, że Mieszko chodził do najlepszej szkoły na Pomorzu. Uczniem był wybitnym. Uczęszczał do prestiżowej szkoły średniej: III Liceum Ogólnokształcącego Marynarki Wojennej RP, znanej jako "Gdyńska Trójka". Wśród jej absolwentów znajdziemy wykładowców akademickich, polityków, dziennikarzy, wojskowych wysokiej rangi, sportowców i twarze świetnie znane z telewizji. Placówka dużo wymaga, ale oferuje najwyższy poziom nauczania. Z takim zapleczem edukacyjnym bez problemu tuż po maturze dostał na wydział prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Można stwierdzić: młodego Mieszka czekała świetlana przyszłość i życie pełne sukcesów.
Mógłby zostać sędzią, adwokatem, może prokuratorem, stawać w obronie pokrzywdzonych lub skazywać groźnych przestępców. Jednak 7 maja 2025 roku sam spakował do plecaka siekierę, dwa noże i pałkę teleskopową, po czym z zimną krwią zamordował Małgorzatę D.: pracownicę portierni UW, żonę, matkę trójki dzieci, przyjaciółkę wielu. I teraz to on stanie przed wymiarem sprawiedliwości. Dlaczego?
Czytaj dalej.
Prokuratura: "Rozum tego nie pojmuje"
Dlaczego Mieszko zamordował Małgorzatę? Z dotychczasowych ustaleń wynika, że nie znał kobiety. Była przypadkową ofiarą. Co pchnęło studenta do tego, wy wyruszyć na morderczy łów? To pytanie zadają sobie wszyscy. Również prokuratorzy, którzy w niespełna 24 godziny po zdarzeniu zakończyli wielogodzinne przesłuchanie chłopaka. Protokół ma aż 8 stron. 22-latek usłyszał zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem pokrzywdzonej i znieważenia jej zwłok, a także usiłowania zabójstwa pracownika straży uniwersyteckiej. Najpewniej jeszcze dziś (9 maja) sąd podejmie decyzję o aresztowaniu na trzy miesiące.
Podejrzany przed i po zatrzymaniu zachowywał się irracjonalnie, przekazał podczas czwartkowej konferencji prok. Piotr Antoni Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- Po tym, co przeczytaliśmy, mogę stwierdzić jedynie, że rozum tego nie pojmuje i umysł się mąci. Nie wiemy, co mogło być motywacją tego sprawcy. To nie było normalne zachowanie. Z pewnością konieczne jest uzyskanie opinii sądowo-psychiatrycznej, która może zostać wydana dopiero po badaniach psychiatrycznych - wyjaśnił prokurator.
Wydanie takiej opinii zajmuje kilka miesięcy. Niezależnie od tego, czy Mieszko działał świadomie i z premedytacją, czy morderstwo było efektem stanu zaburzonej świadomości spowodowanego chorobą, śmierć Małgorzaty - tak zwyczajnie, po ludzku - pozostanie zupełnie niepotrzebną, niewyobrażalną tragedią, która absolutnie nigdy nie powinna się zdarzyć.
Zabójstwo na Uniwersytecie Warszawskim